„Jeździec bez głowy” Washington Irving – recenzja

W halloweenowym odcinku (s.2 e.3) Simpsonów twórcy postawili na klasykę – kiedy nastał już zmrok Lisa i Bart siedzą w domku na drzewie i opowiadają sobie straszne historie, podświetlając twarz latarką. Dzieciaki wymyślają coraz to bardziej nieprawdopodobne opowieści – przeprowadzka do nawiedzonego domu, porwanie przez kosmitów; aż w końcu Lisa postanawia odczytać najsłynniejszy poemat Edgara Allana Poe “Kruka”, który straszył wiele pokoleń czytelników. Choć ta historia poruszyła Barta, to niesforny Simpson jak na złość całego literackiego światka, a wierny swoim przekonaniom, absolutnie się nie przeraził.

"Jeździec bez głowy" Washington Irving

Trudno się nie zgodzić z Bartem Simpsonem, nawet jeśli doceniamy oryginalność i pracę twórczą autora. Trudno nie przyznać Bartowi racji, że wiele starych opowieści grozy nie wywołują u nas gęsiej skórki, a serce nie bije szybciej, gdy usłyszymy jakiś nagły dźwięk, wcale też nie czujemy lęku przed zmrużeniem oka w obawie, że nigdy nie wybudzimy się z koszmaru. Bo w odczytywaniu klasycznych opowieści grozy wcale już nie o to chodzi. Po co zatem je czytać, skoro nie oferują już tego, czego zazwyczaj od nich oczekujemy? I tutaj przyjdzie z pomocą nie kto inny jak Homer Simpson – otóż często pozamaterialne siły tylko wzmacniają lęk przed naszymi codziennymi straszydłami – samotnością czy poczuciem pustki.  

Obejrzenie odcinka kultowego serialu zgrało się u mnie z lekturą opowiadań Washingtona Irvinga Jeździec bez głowy i inne opowiadania, bo zarówno epizod, jak i książka tylko pozornie nie dały mi tego, czego się po nich spodziewałam. Kwestię wrażeń związanych z odcinkiem zostawię, bo nie jest on przedmiotem moich rozważań, natomiast opowiadania Irvinga, choć modelowo nie straszą współczesnych czytelników i czytelniczek, to pozwalają odkryć lęk spowodowany nie jakimś obiektem, a czymś nieokreślonym, co w XIX wieku mogło niepokoić, a jednocześnie stanowiło podstawę tworzącej się nowej kultury  (m.in. przez europejskich imigrantów na kontynencie amerykańskim. 

Istnieją uniwersalne straszydła, które nigdy się nie starzeją i bez względu na czas, czy przestrzeń zarówno postać kogoś nam obcego, prawdopodobieństwo utraty życia i wolności, jak i możliwość cierpienia. Jednakże to, czego się boimy zazwyczaj związane jest z tym, co nas otacza, czego doświadczamy na co dzień, z czym kultura nas oswaja oraz z odczuwaniem pokoleniowych traum. 

Zwyczajny człowiek – Rip van Winkle 

Washington Irving wykorzystał w Rip Van Winkle sedno lęku amerykańskiego osadnika – brak wolności. Pisarz ukazał je na wielu poziomach – politycznym, obywatelskim, rodzinnym, a także egzystencjalnym. Bohater, dobroduszny  i po prostu poczciwy człowiek, który od życia pragnie jedynie świętego spokoju, niestety jest gnębiony przez okrutną żonę. Co więcej, nie chce być kontynuatorem rodzinnego dziedzictwa. Nie utożsamia się z walecznymi przodkami, którzy napadli na szwedzkich osadników w ramach powiększania wpływów Holenderskiej Kompanii Zachodnioindyjskiej, ani nie odczuwa respektu wobec brytyjskiego króla Jerzego III. Rip Van Winkle to życzliwy sąsiad, ceniący dziecięcą wrażliwość, piękno dziewiczej natury i absolutną ciszę panującą przy brzegu rzeki Hudson. Rip ma w sobie wielką potrzebę wolności, jednakże wszystkie okoliczności wskazują na to, że musi się pogodzić z łańcuchami, które więziły go przez lata. Jeden niezwykły wieczór odmienia w zasadzie wszystko i daje nadzieję na spełnienie amerykańskiego snu.    

Historia tytułowego bohatera ma także charakter mityzacyjny, bowiem przedstawia drogę Stanów Zjednoczonych niepodległości. Nie tylko uzyskał ją naród, lecz także zwyczajny człowiek, który z polityką niewiele ma do czynienia, ale rozumie i czuje wartość swobody osobistej. Życie pisze mu słodko-gorzki scenariusz, ponieważ mimo przegapienia 20 lat życia, budzi się w nowym świecie, wolnym od żony, która już umarła, gdzie nastały rządy George’a Washingtona. To wszystko pozwala Ripowi poczuć się w końcu szczęśliwym. Motyw zniknięcia i pojawienia się po wielu latach w zupełnie nowym świecie ma za zadanie  budowanie nowej mitologii narodu amerykańskiego – którego korzenie sięgają m.in kultury europejskiej, a który uniezależnia się od Starego Kontynentu i politycznie, i kulturowo. Wystarczy spojrzeć na ten motyw obecny w trzech istotnych religiach kształtujących Europę – chrześcijańską, jak i islamską wersją tej legendy, a także żydowską legendę o Honim HaMe’aglu śpiącym przez 70 lat, oraz legendach o wielkich przywódcach jak król Artur, Fryderyk Barbarossa, czy Karol Wielki. Amerykańska opowieść różni się tym, że to przeciętny człowiek doświadcza owego przebudzenia i szczęścia. Rip van Winkle może w końcu żyć na swoich warunkach, tak samo jak kształtująca się wówczas literatura amerykańska. 

Jeździec bez głowy 

Są takie jesienne noce, kiedy nerwowo obracamy się za siebie, by się upewnić, czy nasza wyobraźnia nie płata nam figli i to tylko wiatr, a nie wędrowiec, który pysznie galopuje na koniu, nie zważając na suche badyle, wystające konary, liczne wykroty, błoto i kałuże, by w oka mgnieniu nas porwać. Trudno zatem  wyobrazić sobie Halloween bez Jeźdźca bez głowy, a jeszcze trudniej gatunek horroru bez tej opowieści. I najzwyczajniej w świecie szkoda byłoby nie widzieć wyrzeźbionych dyń z groteskowym uśmiechem. 

Tekst Washingtona Irvinga choć może nie przyprawi nas o palpitacje serca, zasieje ziarno niepewności – szczególnie wtedy, gdy tak jak główny bohater doświadczymy najbardziej upokarzającego wieczoru w życiu, a na dodatek jeszcze ze spuszczoną głową będziemy musieli wrócić do domu. Ichabod Crane – biedny nauczyciel, idealista, beznadziejnie zakochuje się w córce lokalnego rolnika. Niestety, nie tylko on smali cholewki do urodziwej damy. Konkurentem okazuje się miejscowy waligóra zwany “Bromem Wielkoludem”. Możemy sobie tylko wyobrazić finał zalotów. Na domiar złego Crane spotyka tytułową zjawę i słuch o nim ginie, pozostawiając tylko roztrzaskaną dynię na zboczu drogi.  

Washington Irving w tej historii odwołuje się do pierwotnego lęku – upokarzającej samotności. Co więcej nawiązuje do przerażającej legendy znanej Europejczykom, których straszydła przypłynęły nawet przez ocean. Motyw bezgłowych jeźdźców wywodzi się z irlandzkich legend o Dullanhanach, którzy budzili grozę nie tylko na wyspach. I ponownie Irving nie byłby sobą, gdyby nie zaznaczył amerykańskiej niezależności wobec starokontynentalnych opowieści. Złowrogi jeździec przemierzający pustkowia okazuje się duchem poległego żołnierza armii heskiej. Hesji-Kassel nie ma dobrej sławy na amerykańskiej ziemi, bowiem najemnicy walczyli po stronie Brytyjczyków. Zatem postać widma można interpretować na dwa sposoby – jako nieznośny cień dawnego uzurpatora bądź jego karykaturę. Śmieszność, jaką wywołuje roztrzaskana dynia, pokazuje ostateczny brak strachu wobec zdrajców i radość płynącą z uzyskanej niepodległości.    

Zarówno Rip van Winkle, jak i Jeździec bez głowy stanowią część zbioru amerykańskich legend kolonistów, którzy budowali swoją tożsamość już nie w europejskich koloniach, a Ameryce. 

Oszust czy upiór?

Upiorny narzeczony różni się od pozostałych opowieści w zbiorze opowiadań Washingtona Irvinga wydanych przez Starą Baśń, bowiem nie pozostawia czytelnikowi politycznych niuansów jak wcześniej omawiane historie.

Irving bawi się konwencją gotycką, popularną wówczas romantycznej Europie. Chętnie korzysta z ludowego motywu kochanka odwiedzającego damę zza grobu, który stał się tematem m.in. Mickiewiczowskiej Romantyczności, a nawet współczesnej ballady Żywiołaka. Tak czy siak Irving z przymrużeniem oka wykorzystuje atrakcyjne tematy – stare zamczysko spoglądające złowrogo ze wzgórza, dzika i tajemnicza Germania, śliczna białogłowa (bądź stereotypowa arystokratka), waleczny rycerz, i dodaje do klasycznej historii szczyptę szaleństwa, bowiem do gry wchodzi szlachetny krętacz.

Opowiadanie jest niezwykle ciekawe – jest w nim wszystko, co czyni rozrywkową opowieść atrakcyjną. Nawet subtelna ironia narratora nie osłabia efektu grozy i patosu, tak jak przy lekturze powieści Williama Goldmana Narzeczona księcia

Niektóre klasyczne opowieści grozy choć nie robią już tak dużego wrażenia na czytelnikach jak dawniej, to są skarbnicą wiedzy nie tylko o utajonych lękach, a przede wszystkim kulturze i historii. Opowiadania Washingtona Irvinga stanowią ważny element  popkultury i tożsamości kształtującego się w XIX wieku społeczeństwa amerykańskiego.  



Categories: Horror - książki, Klasyka

Tags: , , , , , ,

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

%d bloggers like this: