Eugeniusz Zamiatin „My” – W poszukiwaniu szczęścia

Powieść My Eugeniusza Zamiatina stała się wzorem dla przyszłych antyutopii George’a Orwella oraz Aldousa Huxleya. To źródło inspiracji, chociaż mniej znane, jest nadal aktualne – nie tylko pod kątem ukazanego zagrożenia totalitaryzmu, lecz także artystycznym – rosyjski pisarz bawi się językiem, dzięki niemu pokazuje, jak zmienia i zniekształca on rzeczywistość. My to wymagająca i warta poświęcenia uwagi lektura.   

Eugeniusz Zamiatin - "My" recenzja

Eugeniusz Zamiatin

Życie w realiach bolszewickiej Rosji nie należało do najprostszych, a normalnego funkcjonowania nie ułatwiał sprzeciw wobec władz rewolucji ani demonstrowanie swojego niezadowolenia w powieści, która stała się wręcz kultowa na całym świecie. Eugeniusz Zamiatin – inżynier z zawodu, a pisarz z potrzeby serca, rozpoczął równolegle karierę naukową i artystyczną w 1910 roku. Nim ukazała się powieść My Zamiatin spędził około rok w Anglii, gdzie pracował przy budowie lodołamaczy. To właśnie ten pobyt w zmechanizowanym lepszym technologicznie świecie stał się główną motywacją do stworzenia antyutopii przedstawionej w My. Pisarz ujrzawszy asfaltowo-fabryczny krajobraz, nad którym roztaczała się paskudna woń benzyny, zrozumiał, że świat idzie właśnie w tym kierunku, a totalitaryzm – prężnie funkcjonujący w Rosji, rzucał cień na tę jeszcze bardziej ponurą przyszłość. Warto przy okazji tego wątku przyjrzeć się powieści z lat 60. Kantyczka dla Leibowitza Waltera  Millera, w której odrzucenie wartości humanistycznych doprowadza do katastrofy.       

Lata 20. były ważnym okresem w dziejach literatury rosyjskiej nie tylko ze względu na zmieniającą się sytuację polityczną, lecz także na rozwój jeszcze wolnej od kłamstw sztuki. Kiedy w 1920 roku wyszła na światło dzienne powieść My, narobiła wiele hałasu. Krytycy szybko okrzyknęli ją pamfletem politycznym, a komuniści zabronili jej druku – nie był to pierwszy raz, kiedy Zamiatin zaszedł za skórę władzom. Jednakże bardziej niż cenzura, zirytował go odbiór powieści – gdyż antyutopia My ma przede wszystkim przedstawić niebezpieczeństwo ze strony zmechanizowanego, żelbetonowego państwa, nie tylko tego nad Bugiem.      

Dlaczego „My”?

Aby odpowiedzieć sobie na to pytanie, warto poznać odniesienie do „Prolekultu” – organizacji kulturalnej, która obrała sobie za cel stworzenie nowej klasy społecznej – proletariatu. To właśnie on miał być głównym tematem, a tym samym narzędziem komunistycznej narracji o nowym, wspanialszym społeczeństwie. Zaimek „My” ma wyglądać karykaturalnie i ośmieszać ówczesnych poetów Prolekultu, którzy wznosili się na wyżyny swojego kolektywnego geniuszu i tak tytułowali hurtowo swoje teksty. 

Ponadto warto uświadomić sobie jeszcze jedno spojrzenie na ten tytuł, nieco bardziej tragiczne, bowiem jednostka „ja” wtapia się w „my” i tym samym jest mu podległa, traci swój indywidualizm na rzecz symbiozy ze zbiorowością.

Obraz idealnego świata

Rozkwit antyutopii przypada na wiek XX, kiedy totalitaryzmy umacniały swoje pozycje na mapie politycznej świata – dwie rewolucje w Rosji, nazizm W Trzeciej Rzeszy, wielki kryzys ekonomiczny w Stanach Zjednoczonych i w Europie Zachodniej. Społeczeństwa były pogrążone w mrokach ideologii, które spychały ludzi do otchłani szaleństwa i śmierci. „Piękne” wizje polityków się nie spełniły, a mimo to należało w nich trwać. 

Pomysł na powieść My zostały ukształtowany podczas zsyłki Zamiatina oraz pobytu w Londynie, podczas których napisał kilka opowiadań zawierających koncept Dekalogu Godzinnego (rytuału codzienności), koszmarnej przyszłości bez wolności i indywidualizacji jednostki, a także kontrolę stosunków damsko-męskich przez państwo. 

Rzeczywistość ukazana w powieści jest „rajem na ziemi”, gdzie pozbyto się problemu wielkiego Głodu, nie ma wojny, gdyż ludzie podporządkowali się woli Dobroczyńcy, i tym samym żyją w pokoju, w równości, ich plan dnia jest uporządkowany, tak jak przestrzeń wokół nich. Społeczeństwo wydawać by się mogło osiągnęło pełnię szczęścia, leczw rozumieniu Państwa Jedynego będzie ono osiągnięte dopiero w chwili wybudowania Integralu.

Już tylko 120 dni dzieli nas od zakończenia budowy „Integralu”. Zbliża się wielka historyczna chwila, w której pierwszy „Intergral” wzbije się w przestrzeń międzygwiezdną. Tysiąc lat temu wasi bohaterscy przodkowie ustanowili władzę Państwa Jedynego na całym globie ziemskim. Przed wami jeszcze chlubniejsze zadanie: narzucić dobroczynne jarzmo rozumu nieznanym istotom z obcych planet – być może pozostającym jeszcze w dzikim stanie wolności. Jeżeli nie zdołają pojść, że przynosimy im matematyczne bezbłędne szczęście, obowiązkiem naszym będzie zmusić je do szczęścia. Pierwszym naszym orężem będzie jednak słowo. 

I tak każe się pisać poematy, manifesty, traktaty na cześć Państwa Jedynego, by głosić i szerzyć dobrą nowinę. „Słowo” jest zatem najważniejszym narzędziem totalitaryzmu. Pozytywna narracja przyćmiewa terror.

Jedność jest kluczem do uzyskania pełnej harmonii. Wszelkie przejawy indywidualności są zamachem na wolność i porządek państwa. Miłość, przyjaźń, rodzina, historia, a nawet własna twórczość stały się częściami harmonogramu dnia. Natomiast ich realizacja została całkowicie zbiurokratyzowana. Nie ma osobowości, a co za tym idzie także imion, zamiast których człowiek identyfikuje się jałowym numerem. Ta swoista unifikacja i sprowadzenie człowieka do zapisu produkcyjnego, owszem wprowadza ład i ułatwia kontrolę, lecz umyka tutaj zastanawiająca nas od wieków kwestia duszy.

Źle z wami! Widocznie wytworzyła wam się dusza  

Co jakiś czas mieszkańcy Państwa Jedynego mogą się udać do Muzeum Starożytności, gdzie obserwują artefakty dawnego życia ludzi, którzy o mały włos doprowadzili świat do zagłady. To właśnie tam główny bohater z zaciekawieniem spogląda na bibeloty piętrzące się na półkach dawnych mieszkań. Dziwi się, jak ludzie mogli żyć, otaczając się tyloma niepotrzebnymi przedmiotami, jak mogli mieć dzieci na własność? A jednocześnie odczuwa nieskrywaną radość przebywania w zainscenizowanym pomieszczeniu. 

Zachłyśnięcie się nostalgicznym wspomnieniem o przeszłości, próba tworzenia poematu, a przede wszystkim fascynacja kobietami sprawiają, że z głównym bohaterem zaczyna dziać się coś „niepokojącego”, zagraża mu poważna choroba psychiczna – pojawienie się duszy. To w zasadzie ona doprowadza ∆-503 zarówno do upadku, jak i zwycięstwa – mężczyzna umiera jako cudowne dziecko systemu, a rodzi się w pełni świadomy własnego „ja”.

Pewnego dnia bohater przypomina sobie (pierwiastek minus jeden) i nagle wracają do niego te same emocje – rozdrażnienie, niezrozumienie, wściekłość, które przeradzały się w istne szaleństwo. Ponadto kobiety – I-O oraz I-330 zawładnęły życiem głównego bohatera. Co ciekawe, autor zmienia nieco ich rolę w literaturze, gdyż te przestają być biernymi obiektami seksualnymi. Zamiatinowskie kobiety pobudzają bohatera do działania, przejmują kontrolę na jego umysłem, nie odwrotnie. 

Warto zastanowić się nad statusem duszy, dlaczego akurat ją Eugeniusz Zamiatin wybrał jako sposób walki z systemem. Matematyka, precyzja, rachunkowość to są znamiona Państwa Jedynego, które zostają zaburzone przez abstrakcję, chaos, które w ostatecznym rachunku przerażają bohatera, który woli wrócić do starego porządku.  

Eksperyment językowy 

Ów obłęd przejawia się przede wszystkim w warstwie językowej. ∆-503 prowadzi swego rodzaju pamiętnik, który zostanie wysłany nowej cywilizacji jako próba przekonania istot z innego świata do ziemskiej utopii. Narracja absolutnie nie przypomina tekstu napisanego przez poukładanego matematyka, lecz człowieka, który żyje w ciągłym chaosie – zawieszony między utopią a koszmarem. To właśnie język zdradza nam, że coś jest nie tak z tą idealną rzeczywistością, w której ludzie żyjąc w pozornym porządku, mają mętlik w głowie. 

Powieść My charakteryzuje ekspresjonistyczna narracja, która jest przesycona stechnicyzowanym słownictwem. W ten sposób Zamiatin chciał karykaturalnie ukazać próbę zmiany języka przez piewców proletariatu, aby jak najbardziej zdehumanizować człowieka, co oczywiście prowadzi do absurdu. Warto jeszcze zwrócić uwagę, że oprócz stylizacji wyśmiewającej radziecki reżim, mamy także wyrazy imitujące religijny wręcz charakter słów. Leksyka i retoryka o takim zabarwieniu mieni się kolorami manipulacji językowej. Zaś granica między indoktrynacją a nauczaniem jest dość płynna.    

Bunt – siła destrukcyjna 

Na pierwszy rzut oka ruch oporu MEFI, który walczy z reżimem Państwa Jedynego, to organizacja mająca na celu wyzwolenie ludzi. Jednakże jak niemal każda idea głosząca dobro, przeistacza się, chcąc nie chcąc, w opresyjny twór; staje się tym, czego nienawidzi i z czym toczy bój. Eugeniusz Zamiatin nie spogląda bezkrytycznie na tę formę buntu.  Dostrzega w niej znamiona totalitaryzmu. Jest to tylko sprzeciw dla samego sprzeciwu, nie idzie za tym żaden projekt społeczny, jedynie gniew, chęć zniszczenia dotychczasowego świata.

Państwo Jedynie i ruch oporu MEFI to tylko pozorni antagoniści, wbrew pozorom dopełniają się nawzajem, co pragnie nam pokazać autor powieści My. Bunt przeciwko utopii jest kolejnym etapem uporządkowanego do bólu świata – anarchii, która sama w sobie nie posiada planu na przyszłość.      

Eugeniusz Zamiatin w powieści My przedstawia konflikt pomiędzy tym, co mechanicznie uporządkowane, a potrzebami emocjonalnymi, seksualnymi człowieka oraz jego pragnieniem samotności. Utopia kusi swym pięknym obliczem, lecz niesie zagrożenie, że pod tą maską wszystko powoli gnije. W czasach, kiedy cały glob ucierpiał z powodu nastawienia na indywidualizm i konsumpcję, ludzie potrzebują wspólnoty, konkretnego planu działania, by ocalić świat. Jednakże i w tej koncepcji rodzi się niebezpieczeństwo, że ludzkość straci „duszę”, której odzyskanie wcale nie będzie takie oczywiste i może doprowadzić do wszechobecnego nihilizmu. Czy warto zatem w ogóle działać? Mimo że Zamiatin nie odpowiedział bezpośrednio na to pytanie, nie pozostawił też czytelnika samego z problemem. Myślę, że pisarz dostrzegł, iż należy spowolnić mechanizację, faktycznie pozbawiającą „duszy”, której nie należy jednak bezmyślnie szukać w przeszłości.  

Podsumowując

My Eugeniusza Zamiatina to krótka, ale niezwykle wymagająca lektura. Trudny, ekspresjonistyczny styl może być barierą dla czytelnika przyzwyczajonego do „zwykłej” narracji. Niemniej potraktujcie to jako wyzwanie, próbę podjęcia wysiłku – by zmierzyć się z jednostką silnie zindoktrynowaną nie tylko na poziomie biernego obserwatora jej działań, lecz także zrozumienia, jak rzeczywistość wpływa na język, naszą narrację i odwrotnie. Ponadto zachęcam do lektury My, gdyż  warto poznać pradziadka lepiej nam znanych antyutopii – Georga Orwella czy Aldousa Huxleya.

Ocena: 8/10



Categories: Klasyka, Książki sci-fi

Tags: , , , , , ,

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

%d bloggers like this: