Trawa Sheri S. Tepper została wydana w 1989 roku, podczas gdy druga fala feminizmu pozostawiała swój ślad na Zachodzie. Powieść oprócz wyraźnych nawiązań do biografii autorki, jest wbrew pozorom głęboko osadzona w rzeczywistości lat 80. Wtedy zaczęto podejmować tematy związane z równouprawnieniem na rynku pracy, seksualnością, aborcją, a także kiedy rząd Stanów Zjednoczonych bagatelizował kwestie ekologiczne, mimo alarmu wybitnych naukowców i społeczeństwa, na rzecz szybkiego wzrostu gospodarczego i stworzenia iluzji dobrobytu. Niestety ten scenariusz nie uległ zmianie. Problemy, jakie były, takie dalej są, a katastrofa ekologiczna staje się faktem. Trzydzieści lat temu Trawa miała być wezwaniem do transformacji świata, jakim go dotąd znaliśmy, dziś – przypomnieniem, że to ostatni moment na radykalne zmiany i dostrzeżenie tego, że przyszłość będzie ciągłą walką o przetrwanie.

Przeludnienie planety, wyczerpanie zasobów naturalnych, pogłębiające się różnice między bogaczami a biedakami doprowadziły do tego, że mieszkańcy Terry zostali zmuszeni do znalezienia sobie nowego miejsca, gdzie mogliby się osiedlić. Część ludzi wiele lat temu uciekła na osobliwą planetę zwaną Trawą – w zasadzie cała jej powierzchnia jest pokryta różnymi gatunkami traw, natomiast wcześniej zaludniona była przez cywilizację, która wyginęła w tajemniczych okolicznościach. Tam, ludzie podzielili się na szlacheckie rody, zajmujące większość powierzchni planety, a także wyodrębnili dla reszty mieszkańców port, Wspólnotę. Odgrodzili się od pozostałych światów, a szczególnie od Świętości, która miała monopol na władanie kosmosem. Chcieli być wolni, żyć bez ingerencji czynników zewnętrznych, a także religii. Jednakże czy ich sen o wolności się ziścił?
Opowiadaną przez Sheri Tepper historię zaczynamy poznawać w momencie, kiedy wszechświat trawi zaraza zwana Plagą, lecz jej istnienie jest maskowane przez rządzących. Jedynie na Trawie nie odnotowano żadnych oznak epidemii. Rodzina Yrarierów została wysłana na obcą planetę, aby zbadać jej niezwykłość, a także odnaleźć lekarstwo na nieuleczalną chorobę. Na miejscu okazuje się, że tajemnica kryjąca się za odpornością mieszkańców Trawy jest wstrząsająca.
Kobiece doświadczenie rzeczywistości
O ile często ucieka się od łączenia życiorysu pisarza z jego dziełem, o tyle w przypadku Trawy trudno nie znaleźć w historii wątków biograficznych autorki. A to z tego względu, że idea powieści opiera się na doświadczeniach pisarki jako kobiety, matki i aktywistki. Owszem, można przeczytać książkę bez wglądu do teczki Sheri S. Tepper i wydaje mi się, że odbiór opowieści znacząco na tym nie ucierpi. Warto jednak Trawę umieścić w pewnym kontekście nie tylko społeczno-kulturowym, lecz także osobistym – wziąć pod uwagę bagaż, jaki niosła ze sobą autorka.
Sheri S. Tepper urodziła się 16 czerwca 1929 roku i już jako mała dziewczynka zrozumiała, że jej rola w rodzinie ogranicza się do bycia w cieniu młodszego brata. Kiedy ten się urodził, czterolatka usłyszała od babci: „Mam już wnuka, nie potrzebuję was, dziewczynek”. Te gorzkie słowa i ich przesłanie pobrzmiewały w prawie całym życiu kobiety, a także determinowały jej wybory dotyczące studiów, małżeństwa oraz wejścia w rolę całkowicie poświęcającej się matki. Dopiero rozwód i praca w organizacji Planned Parenthood (zajmującej się świadomym rodzicielstwem, dostępem do badań ginekologicznych oraz aborcji) przyczyniły się do tego, że Sheri zaczęła dostrzegać prawdziwą siebie – swoje potrzeby, marzenia, a także przez lata tłumiony talent.
Ekofeminizm
Powieść Trawa Sheri S. Tepper napisana została w duchu ekofeminizmu, ruchu, który podkreśla, że opresyjne działania wobec kobiet, a także rasizm, mają tę samą podstawę co destrukcyjne podejście do środowiska naturalnego. Brzmi jak temat na czasie, jednakże problem ten był już poruszany w latach 70. i nadal nie został rozwiązany, a wręcz przeciwnie, pogłębia się.
Funkcjonowanie kultury, ekonomii, polityki, czy życia społecznego ma swoje źródło w patriarchalnej strukturze świata, od której bardzo trudno jest nam się uwolnić. I nie chodzi tu o krytykę mężczyzn, gdyż oni sami są paradoksalnie ofiarami tego systemu. Lecz o zasady, wedle których to człowiek zagarnia przestrzeń i ogranicza wolność natury i słabszych jednostek na rzecz pielęgnowania iluzji władzy, eksploatacji i dominacji nad potężną, ale pozornie bierną przyrodą, a co za tym idzie jej mieszkańcami. Historia opowiedziana w powieści Trawa przedstawia wpływ tej struktury świata na praktycznie wszystkie płaszczyzny życia – poczynając od rodziny, przez podziały społeczne, po postawy ludzi w obliczu katastrofy ludzkości. Podobny problem ukazuje Lidia Yuknavitch w Księdze Joanny – autodestrukcja i szaleńcze pragnienie przetrwania kosztem innych gatunków są poniekąd wpisane w naturę człowieka, który nie potrafi, nawet jeśli bardzo by chciał, zaprzestać tej tragicznej farsy, nieustannej eksploatacji natury.
Głos rozsądku
Trawa nie jest jedną z tych książek, w których autorka daje upust frustracji, gniewu na dotychczasowy obraz świata. Pisarka nie grozi ludzkości palcem, aby w końcu wziąć się pod boki i powiedzieć: „A nie mówiłam?”. Pragnie, abyśmy nie dawali wiary systemom opartym na wymyślonej przez religię bądź więzy krwi hierarchii. Sheri S.Tepper dostrzega jądro ciemności, na którym wyrósł świat – w religii, a w szczególności w doktrynach religijnych, oraz w strukturze – „panowie” i reszta ludzi.
Opowieść poznajemy z perspektywy kobiety – Majorie, żony konserwatywnego starokatolika i matki dwójki dzieci. Można powiedzieć, że bohaterka jest typowa – religijna, oddana, pokorna, cicha i zawsze skora do niesienia pomocy tam, gdzie przemoc pochodzi od instytucji, którym ona służy. Postać jest swoistym porte parole pisarki, wraz z rozwojem Majorie, kiedy ta odkrywa swoje prawdziwe „ja”, odrzuca to, co ją stwarzało – poznajemy istotę tajemnicy Trawy.
Główna bohaterka już na samym początku dostrzega poważny problem związany z brakiem kontroli urodzeń. Mieszkańcy Terry dawno wyczerpali jej zasoby naturalne, władze wprowadziły restrykcje dotyczące limitu posiadanego potomstwa – oczywiście tyczą się one wyłącznie biednych, bogacze od zawsze są nietykalni. Jednakże wyznawców starokatolicyzmu te reguły nie obchodzą. Zakazują wiernym, pod groźbą popełnienia grzechu, stosowania antykoncepcji, a także aborcji. Kobiety z nadprogramową liczbą dzieci – bo to one stały się ofiarami systemu – są albo rozstrzeliwane, albo wykluczane ze społeczności i nazywane nielegalnymi. Bogacze zaś, do nich zalicza się m.in. Majorie, zakładają charytatywną fundację, żeby chronić pechowych i nieroztropnych, którzy postanowili podążać za swoimi pragnieniami lub religią. Takim obrazem piekła, wita nas Sheri S. Tepper. A przecież to dla nas nic szokującego, prawda?
W powieści Trawa Sheri S. Tepper wiara i władza zatem nie tylko wchodzą z butami w codzienne życie człowieka, lecz także uzurpują sobie prawo do rządzenia jego sumieniem. Podobny problem podejmuje Marion Zimmer Bradley w Mgłach Avalonu, gdzie podkreśla także rolę kobiety w różnych doktrynach religijnych oraz polityce.
Pokuta dobra na wszystko, a dobro zawsze zwycięża
Pojęcie grzechu pierworodnego będzie głównym tematem rozważań filozoficznych Sheri S. Tepper – czy rzeczywiście należy obciążać się brzemieniem winy za coś, czego nie dokonaliśmy? Czy poczucie winy jest mielizną, na której osiadła ludzkość? Czy świadomość grzechu sprawia, że stajemy się bierni, a miłosierdzie doprowadza do naszego upadku? Dlaczego musimy cierpieć? Czy dobro i akceptacja nie usypiają naszego instynktu przetrwania? Warto przy okazji tego tematu zapoznać się z filmem Dogville w reż. Larsa von Triera.
Pisarka postara się odpowiedzieć na te fundamentalne pytania w zaskakujący dla czytelnika sposób. Tym bardziej, że krytykuje zarówno judeochrześcijańskie pojęcie Boga, jak i ateistyczne podejście. Owszem fabuła jest pretekstem do tych rozważań, jednakże Tepper nie traktuje jej tylko jako narzędzie – co szczególnie urzekło mnie w powieści. Ponadto w bardzo tajemniczej scenie, którą albo potraktujemy jako majaki Majorie, albo prawdziwe doświadczenie, pisarka przedstawia swoją wizję celowości życia we wszechświecie. Warto przy okazji zwrócić uwagę na motto, a także krajobraz Trawy.
Echa dawnej i przyszłej cywilizacji
Dawni mieszkańcy Trawy – Arbaiowie, wyginęli w dziwnych okolicznościach. Tę osobliwość badają tzw. Zieloni Bracia, wysłannicy Świętości, która swoją wielkość opiera na przyszłości, a nie analizowaniu zamierzchłych czasów. Jednakże, jak się przekonacie, działalność ta, często bagatelizowana, jest kluczem do poznania celowości istnienia, a także możliwością budowania nowego, lepszego jutra.
Skojarzenie nazwy dawnego ludu z drzewami jest jak najbardziej trafne i to językowe przywiązanie do przyrody ma ogromne znaczenie dla interpretacji filozofii cywilizacji. Ponadto świadomość, jak odmienną mentalność reprezentowała rasa wymarłych istot, każe nam się zastanowić nad tym, czy kwestia postrzegania zła jako zło, a nie brak wiedzy czy po prostu dzikość, jest niezwykle istotna w przetrwaniu naszej cywilizacji.
Poznanie Arbaiów łączy się bezpośrednio z odkrywaniem nowych dla człowieka stworzeń, a istniejących już długo przed nim, jakimi są tak zwane Lisy i Hippae – których opis i analiza przyprawi Was o gęsią skórkę i z pewnością zaskoczy – nie ignorujcie zatem przemyśleń Majorie na ich temat.
Z drugiej strony osi czasu, dostrzegamy Świętość – areligijną organizację, w której pokłada się nadzieję w mechanicznej nieśmiertelności i fizycznemu wskrzeszeniu. Instytucja opiera się na mechanizmach działania religii. Składuje w bazach danych swoiste archiwum ludzkości, poczynając od Adama i Ewy, często wbrew woli ludzi wierzących, chociażby starokatolików. Świętość to nic innego jak totalitaryzm w czystym wydaniu. Instytucja sprawuje kontrolę praktycznie w całym wszechświecie (oprócz Trawy, choć pragnie uzurpować sobie prawo do niej), cenzuruje wiedzę o nowych planetach, epidemii, dzieli ludzi na kasty, a także chce sprawować pełen nadzór nad kształtem świata po Pladze. Brzmi zatrważająco, czyż nie?
Wybitna, lecz nie idealna
Trawa pomimo swej wybitności, profetyczności i trafnemu ukazaniu współczesnych problemów, nie jest pozbawiona wad. Zbytnie rozbudowanie wątków pobocznych postaci, które wydawałoby się odgrywają rolę narzędzi potrzebnych, by fabuła parła do przodu, za cenę porzucenia według mnie fundamentalnych kwestii poruszonych w powieści – wiary, propozycji tworzenia nowych społeczności itd., ale niestety pozostawionych jako zarys, początek dyskusji. Druga wada powieści dotyczy natomiast zakończenia, które przybrało formę niepotrzebnej fuzji poglądów Nowej Majorie, a co za tym idzie irytującego dydaktycznego głosu.
Niektórzy mogą się poczuć zawiedzeni w trakcie lektury Trawy, ponieważ Sheri S. Tepper traktuje gatunek sci-fi jako okazję do przedstawienia filozoficzno-religijnych rozważań. Pisarka wspomniała w wywiadzie, że fantastyka naukowa stara się rozwiązywać problemy. Należy się zatem przygotować na spokojną lekturę, podczas której będziemy się zastanawiać nad wieloma aspektami. Nie doświadczymy tutaj szaleńczych zwrotów akcji, czy wgniatających czytelnika w fotel strzelanin.
Podsumowując:
Trawa to pierwsza część trylogii Arbaiów – i jedyna powieść Sheri S. Tepper, jaka została wydana w Polsce. A szkoda, ponieważ autorka być może rozwija poszczególne kwestie, ukazane tutaj w zarysie, w kolejnych tomach. Warto sięgnąć po tę książkę przede wszystkim dlatego, że przedstawia ona bardzo aktualne dla nas problemy. Ponadto pisarka demaskuje status starego porządku świata jako zagrożenie dla całego gatunku ludzkiego i tym samym zmusza nas do refleksji, czy nadal chcemy być biernymi uczestnikami tej szopki.
Ocena: 8.5/10
PS. Czytaliście powieść Trawa Sheri S. Tepper? Jakie są Wasze przemyślenia dotyczące tej lektury?

Categories: Klasyka, Książki, Książki sci-fi, Różne
Parę razy się do tej trawy przymierzałem. Po cym co tu przeczytałem widzę, że raczej nie sięgnę. Mniejsza o ekofeminizm bo to jest do strawienia. (Zresztą jak się spojrzy na to co się dzieje z nagrodami w rodzaju Hugo czy Cam… wróć… Outstanding) Najgorsze jest to wydawanie początku cyklu i porzucenie go. Ja rozumiem, że chodzi o względy ekonomiczne ale bazy czytelników to nie powiększa.
Jak zwykle interesująca analiza utworu 🙂
Dziękuję bardzo! 😉