„Ćma” Jakub Bielawski – recenzja

Jeśli śledzicie naszego Instagrama, mogliście spodziewać się, że prędzej czy później na Fantasmarium pojawi się recenzja debiutanckiej powieści Jakuba Bielawskiego (autora zbioru opowiadań Słupnik), pod tytułem Ćma. Czy po wydanym stosunkowo niedawno Inkubie Artura Urbanowicza, jest to kolejna polska powieść grozy, po którą warto sięgnąć? Zapraszam zatem do lektury recenzji książki Ćma Jakuba Bielawskiego.

Już na samym początku warto wspomnieć, że Ćma jest powieścią z gatunku weird fiction. Celem autorów tworzących w tym nurcie nie jest przestraszenie czytelnika, ale wywołanie u niego poczucia niepokoju, dyskomfortu wobec konfrontacji z nieznanym zagrożeniem. Bohaterowie powieści Bielawskiego, podobnie jak ci z utworów H.P. Lovecrafta, Arthura Machena, czy Thomasa Ligottiego, przekonają się, że rzeczywistość, w której funkcjonują, jest zaledwie prowizoryczną zasłoną, skrywającą przedwieczne, złowrogie, przynajmniej z naszego punktu widzenia, siły.

Akcja Ćmy ma miejsce w położonych na Dolnym Śląsku Górach Sowich i ich okolicach – miejscu bardzo mi bliskim, w dzieciństwie zwykłem regularnie wybierać się w te rejony z tatą. O ile w mojej pamięci zachowały się jedynie przyjemne wspomnienia pieszych wędrówek po lesie, o tyle autor przedstawia nam ponurą, momentami przytłaczającą wizję życia na prowincji. Rozpadające się budynki, nieszczęśliwi ludzie pogodzeni z brakiem perspektyw na lepszą przyszłość – entropia pożera dosłownie wszystko.

Strach chodzić obok niektórych domów w Piotrolesiu. Czają się bowiem wśród wysokich krzewów i zaniedbanych podwórek. Sprawiają wrażenie opustoszałych, porzuconych. Ale zdradzają je jeszcze szczegóły. Ruch zszarzałej firanki w oknie, talerz satelitarny na dachu albo sterta zagrabionych liści gnijących gdzieś pod płotem. Ludzie mieszkają w trzewiach tych na pozór martwych bestii. Próbują żyć tak jak wszyscy inni, podświadomie udają, że taka egzystencja nie jest niczym dziwnym.  … Mieszkańcy często gniją i butwieją razem z domami.

Duże wrażenie robią też opisy natury, powolnie ale systematycznie odzyskującej panowanie nad ziemiami, do których prawa, od niedawna, uzurpują sobie ludzie.  W trakcie lektury kilkukrotnie przyszło mi na myśl skojarzenie z opowiadaniem Wierzby Algernona Blackwooda, doskonale obrazującym potęgę i wbrew temu co może nam się czasami wydawać, obcość otaczającej nas przyrody. Bielawski dodaje prowincji Dolnego Śląska złowrogiej tajemniczości, głębi. Dodajmy do tego wiele elementów nostalgicznych dla czytelników dorastających w latach 90. – Gadu Gadu, potrzeba doładowywania karty telefonicznej etc., a będziemy w stanie mniej więcej wyobrazić sobie świat przedstawiony w powieści.

To właśnie w takim otoczeniu przychodzi nam poznać główne bohaterki Ćmy, licealistki – Kaję i Ninę. Pomimo wielu dzielących je różnic, dziewczęta mają bardzo podobne problemy – szukają bliskości, ciepła i zrozumienia, których nie znalazły w swoich domach. Kaja i Nina na naszych oczach wchodzą w dorosłość doznają uczuć, których nie potrafią jeszcze do końca zidentyfikować oraz zderzają się z otaczającym je złem, tym razem jednak już bardziej świadomie, niż chociażby w dzieciństwie. Tragizmu całej sytuacji dodaje fakt, że te niemal mistyczne momenty, przychodzi im przeżywać na ponurej, rozpadającej się prowincji.

Grzyb, pleśń, pierwsze pęknięcia nadciągnęły wraz z nowym milenium. Samosiejki tymczasem zaczęły flirtować z pustymi oczodołami pięter. Dachy złapały łupież, strząsały  później zmartwiałe dachówki na zachwaszczone parcele. Wszystkie te niedokończone domy zdychały w coraz bardziej widoczny i przejmujący sposób. Miejsce dzieci zajęli nastoletni narkomani, a po nich lokalna bezdomna menelnia.

W trakcie lektury Ćmy warto zwrócić uwagę na fakt, że to nie tajemnica zrujnowanej leśniczówki czy Łowca są najważniejszymi elementami powieści Bielawskiego, lecz relacja łącząca główne bohaterki. Dziewczęta powoli zdają sobie sprawę z tego, że coś jest nie tak z otaczającym je światem i prędzej czy później, uzbrojone tylko w swoje młodzieńcze uczucia oraz skrawki niewinności, będę musiały stawić czoła nie tylko przedwiecznej grozie czyhającej w Górach Sowich, ale też dorosłemu życiu.

Tutaj słów kilka należy też poświęcić językowi powieści, gdyż dla niektórych czytelników może okazać się on trudny do przełknięcia. Główne bohaterki wyrażają się bardzo wulgarnie. Na początku lektury ciężko mi było się do tego przyzwyczaić, jednakże myślę, że w tym przypadku ten zabieg stylistyczny ze strony autora był jak najbardziej uzasadniony. W posłowiu sam Bielawski tłumaczy, że obecnie młodzież gimnazjalno-licealna bardzo często używa takiego właśnie języka i było to po prostu potrzebne, aby powieść brzmiała wiarygodnie.  

Jedną z największych zalet Ćmy, według mnie, jest umiejętnie budowana atmosfera niepokoju – powoli, ale systematycznie historia przedstawiona w powieści staje się coraz bardziej przytłaczająca, wywołuje uczucie dyskomfortu, a w końcu strachu. Jak to często bywa w przypadku utworów z gatunku weird fiction – na cierpliwego czytelnika, który zaufa wizji autora, czeka, zazwyczaj ponura, ale z pewnością warta wysiłku, nagroda.

Muszę przyznać, że przez jakiś czas po przeczytaniu Ćmy, nie byłem zadowolony z jej zakończenia. Wydawało mi się ono nieco chaotyczne, nie pasowało do historii wcześniej stworzonej przez autora. Byłem jednak w błędzie – zamknięcie historii, na jakie zdecydował się Bielawski, idealnie wręcz wpisuje się w jego wizję życia w małym, dogorywającym miasteczku.

Podsumowując:

Ćma Jakuba Bielawskiego to kawał naprawdę dobrze napisanego, zapadającego w pamięć weird fiction i według mnie najlepsza polska powieść grozy ostatnich lat. Świat dolnośląskiej prowincji wykreowany przez autora naprawdę zapada w pamięć i działa na wyobraźnię, a bohaterowie są, momentami wręcz do bólu, autentyczni. Gorąco polecam i nie mogę się doczekać kolejnych powieści Jakuba Bielawskiego.

Ocena: 8/10

PS. Jeśli szukacie innych, interesujących powieści grozy, zachęcamy do odwiedzenia naszej listy.

PS2. Czytaliście Ćmę? Jak Wy oceniacie tę powieść?



Categories: Horror - książki, Książki, Polska fantastyka

Tags: , , , , , , , , , ,

4 replies

  1. Też mam w planach. 🙂

Trackbacks

  1. "Cyrk Nocy" Erin Morgenstern - recenzja - Fantasmarium
  2. "Riese" Robert J. Szmidt - Uniwersum Metro 2035 - Fantasmarium

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

%d bloggers like this: