Ostatnio na Fantasmarium pojawiły się wpisy dotyczące horroru Artura Urbanowicza Inkub oraz klasyka hard sci-fi, a mianowicie Rozgwiazdy Petera Wattsa. Tym razem postanowiliśmy sięgnąć po space operę Johna Scalziego Upadające imperium, której, swoją drogą, mamy przyjemność być patronami medialnymi. Dlaczego, według nas, warto sięgnąć po tę książkę? Przekonajmy się.

Na początek słów kilka o świecie wykreowanym przez Johna Scalziego. Dzięki odkryciu Nurtu, zjawiska pozwalającego podróżować szybciej od światła, ludzkość spełniła jedno ze swoich odwiecznych marzeń – wyruszyła na podbój innych planet. Okazało się jednak, że przetrwanie w miejscach nieprzystosowanych do normalnego życia wymaga współpracy pomiędzy poszczególnymi koloniami, co z kolei doprowadziło do powstania potężnych gildii kupieckich. Dodajmy do tego imperatora zarządzającego wszystkim z Hubu, placówki umiejscowionej w pobliżu centrum Nurtu oraz ciągłe napięcia związane z religią i polityką, a uzyskujemy ogólny zarys uniwersum Upadającego imperium.
Taka sytuacja prawdopodobnie mogłaby utrzymywać się przez kolejne dziesięciolecia, gdyby nie jeden, bardzo istotny problem – niestabilność Nurtu. Co stałoby się z Imperium, gdyby nagle jego światy zostały odłączone od Hubu i nie mogły już wymieniać towarów niezbędnych innym do przeżycia? Czy możni Wspólnoty byliby w stanie odłożyć pieniądze oraz wpływy na drugi plan, skupiając się na ratowaniu ludzkości? Odpowiedzi między innymi na te pytania znajdziecie w Upadającym imperium.
W trakcie lektury trudno nie zauważyć, że uniwersum wykreowane przez Scalziego, wielokrotnie odzwierciedla bolączki trapiące nasz świat – jako przykład może nam posłużyć chociażby zjawisko globalnego ocieplenia. Autor przedstawia nam swoje poglądy na poszczególne tematy, robi to jednak subtelnie i nie próbuje indoktrynować czytelnika, a zamiast tego skłania po prostu do myślenia. Jeśli już czytaliście Upadające imperium, jestem bardzo ciekaw Waszej opinii na temat poruszonej w nim problematyki – zapraszam do dyskusji w komentarzach.
Jedną z największych, według mnie, zalet książki Scalziego są wiarygodne, zapadające w pamięć postacie. Każda z nich ma swoją historię i cechy charakterystyczne tylko dla siebie, dzięki czemu zdecydowanie łatwiej jest “kupić” świat przedstawiony przez autora. Jeśli chodzi natomiast o narrację, to pomijając jeden fragment, przebieg poszczególnych wydarzeń obserwować będziemy z perspektywy trzech głównych bohaterów – przedstawicielki jednej z gildii kupieckich, fizyka rezydującego na Kresie oraz nowej Imperoks Wspólnoty. Dzięki takiemu rozwiązaniu możemy na opisywane problemy spojrzeć z różnych perspektyw i lepiej zrozumieć całą historię.
O ile główny wątek powieści został naprawdę sensownie poprowadzony, o tyle w trakcie czytania powieści Scalziego trudno nie zauważyć, że jednym z głównych zadań Upadającego imperium, wydaje się być przetarcie drogi dla kolejnych tomów z serii The Interdependency. Nie jest to jednakże, moim zdaniem, minus tej powieści – autor zadbał o to, aby przedstawieni bohaterowie i wydarzenia, w których biorą udział, były na tyle ciekawe, aby czytelnik chciał dowiedzieć się, co będzie dalej.
Przechodząc do wad książki, myślę, że czasami sposób, w jaki autor wprowadza nas w świat Wspólnoty, sprawia wrażenie zbyt oczywistego, a przez to nawet można by powiedzieć, że sztucznego. Chociażby historię uniwersum poznajemy w trakcie wycieczki szkolnej, gdzie jest ona wykładana dzieciom. W kilku miejscach dochodzi też do znaczących spadków tempa, jednakże nie określiłbym tego definitywną wadą powieści – po prostu jeśli szukacie nieustającej akcji, niektóre fragmenty Upadającego imperium mogą Was zawieść.
Podsumowując:
Upadające imperium Johna Scalziego to solidna space opera i dobre wprowadzenie do nowego cyklu powieści autora. Historia zaprezentowana przez autora faktycznie wciąga i czytelnik ma ochotę poznać dalsze losy bardzo charakterystycznych i wiarygodnie skonstruowanych bohaterów. Jeśli szukacie lekkiej i przyjemnie napisanej powieści sci-fi, przy tym nie unikającej trudnych tematów, to myślę, że bez obaw możecie sięgnąć po tę książkę. Trzymam też kciuki, aby kolejne tomy okazały się równie dobre.
Ocena: 7/10
PS. Czytaliście inne książki Johna Scalziego? Którą z nich, cenicie najbardziej?

Categories: Fantastyka, Różne
Jestem własnie w piątym rozdziale. 🙂
Modlę się, żeby wydawnictwo sprostało zadaniu i wydawało kolejne części bo Scalzi jakoś szczęścia u nas nie ma. Co mnie osobiście dziwi.
ATSD to w „Tor.com’s eBook of the Month Club” jest w tym miesiącu do ściągnięcia wersja oryginalna książki. https://ebookclub.tor.com/
Ja pobrałem bo musiałem sprawdzić czy Warta płynąca przez Opole to nie jest przypadkiem radosny wymysł tłumacza. 😉
O i jak wrażenia? 🙂
Też mam taką nadzieję i jestem zaskoczony brakiem szczęścia Scalziego.
Dzięki za „Tor.com’s eBook of the Month Club” – nie słyszałem o nim wcześniej, a brzmi, jak wspaniała inicjatywa!