„Inkub” Artur Urbanowicz – recenzja przedpremierowa

Historia tajemniczej śmierci. Dziwne zjawiska. Niewytłumaczalne zachowania mieszkańców. Niepokojące oddziaływanie miejsca na człowieka. Horror i kryminał – to wszystko znajdziecie w najnowszej powieści Artura Urbanowicza Inkub. Czy warto po nią sięgnąć? Przekonajmy się.

Prawdziwą grozę zazwyczaj trudno odczuć w wielkich miastach – gdzie ludzie raczej obojętni na los sąsiada, nie zauważają niepokojących zjawisk – jest to natomiast możliwe na prowincji. W dusznych, niemal zapomnianych, a czasem praktycznie wyludnionych miasteczkach i wioskach, w których wszyscy mieszkańcy są zaangażowani w życie maleńkiej społeczności. Artur Urbanowicz skupił się na rodzimych Suwałkach, a przede wszystkim na Jodoziorach i Martianach, gdzie ponoć zauważa się niepokojące nasilenia agresji, chorób i przykrych zdarzeń jako takich.

Do Jodozior w latach 70. sprowadza się pewna kobieta niepasująca zupełnie do suwalskiej wioski, elegancka, elokwentna i skrywająca pewną tajemnicę, o której boleśnie przekonają się mieszkańcy. Równolegle – współcześnie, toczy się śledztwo dotyczące katastrofy budowlanej i dziwnej śmierci małżeństwa – a to dopiero początek tragicznych zdarzeń. Główny bohater Inkuba Artura Urbanowicza, policjant na wpół litewskiego pochodzenia Vytautas Česnauskis badając sprawę samobójstwa młodego dzielnicowego, zajmującego się tajemnicami wiosek, odkrywa ich mroczną historię.

Pisarz wykorzystuje osobliwości suwalskiego obszaru geograficznego – zorzę polarną, anomalie związane z cennymi złożami rud metali, a także lokalny folklor, kto z nas nie słyszał o dobrych szeptuchach-czarownicach? Ponadto autor na początku każdego rozdziału dodaje fragmenty książek traktujących o demonach i czarownicach albo przysłowia ludowe. Ten zabieg jest ciekawym komentarzem do rozgrywających się wydarzeń i puszczeniem oka do czytelnika, który odnajdzie łączący fabułę przekaz.

Ponadto Artur Urbanowicz, jak możemy przeczytać w posłowiu, inspirował się prawdziwymi tragediami, które miały miejsce w pewnej wiosce na Suwalszczyźnie oraz na osiedlu Północ w Suwałkach. Świadomość tych przypadków nadaje większej grozy powieści, czyni ją po prostu straszniejszą i bardziej wiarygodną. Uważam też, że Inkub w pewien sposób łagodzi smutek związany z rozgrywającymi się tam zdarzeniami.

Artur Urbanowicz znany jest m.in z tego, że aktywnie promuje Suwalszczyznę, można to zauważyć chociażby w jego poprzednich dziełach Gałęziste i Grzeszniku. Warto zatem zadać sobie pytanie, czy Inkub to rodzaj literatury regionalnej? I tak, i nie – pisarz zgrabnie łączy to, co lokalne z popkulturową formą literacką, dzięki czemu powieść nie pobrzmiewa “skansenem”. Ponadto prowincja, a co się z tym wiąże, konkretne ukształtowanie geograficzne, jest pretekstem do ukazania relacji pomiędzy człowiekiem i  spektrum znaków kultury, a danym terytorium. Zatem świat przedstawiony w Inkubie jest swoistą mapą współzależności i przywiązania ludzi do ziemi – fakt ten jest jeszcze wzmocniony przez elementy paranormalne, magiczne. Powieść  Urbanowicza spełnia też funkcję mitotwórczą regionu – niemal równoległe przedstawienie akcji “było”-“jest”- a nawet “będzie” wpływa na ukazanie cykliczności historii. Dzięki temu zabiegowi czytelnik nigdy nie ma pewności, jaki tak naprawdę będzie finał historii.

Przeglądając fora internetowe i blogi literackie można spotkać się z opinią, określającą Urbanowicza mianem polskiego Stephena Kinga. O ile zazwyczaj sceptycznie podchodzę do podobnych stwierdzeń, o tyle muszę przyznać, że w tym przypadku określenie to nie jest aż tak przesadzone. Po pierwsze pisarz chętnie czerpie inspiracje z lokalnych legend, zestawia je z anomaliami i zjawiskami, jakie występują w regionie, i tym samym sugeruje nam, że są one bardzo prawdopodobne. Po drugie Urbanowicz oddaje głos bohaterom przeciętnym, typowym dla sennego regionu i zapomnianego miasteczka. Po trzecie, i co najważniejsze, historię cechuje powtarzalność – zdarzenia dzieją się cyklicznie. Podobny schemat fabularny można zauważyć chociażby w Miasteczku Salem. Jednakże czy te kilka podobieństw faktycznie wystarczy, aby powiedzieć, że Inkub jest kingowski? Co Wy sądzicie na ten temat?

O ile Urbanowicz czerpie inspirację od mistrza horroru, o tyle rezygnuje z przedstawiania esencji “polskości” w powieści. Postaci nie mają “swoich” indywidualnych języków (chociaż pisarz starał się im przypisać powiedzonka, frazesy, to jednak, według mnie, nie uzyskał efektu wiarygodności), które współgrają ze sposobem zachowania bohaterów.

Inkub Urbanowicza to według mnie dobrze napisana książka, w której znajdziecie ciekawe pomysły, ale nie jest przy tym wolna od wad. Uważam, że słabszą stroną powieści jest irytujące niekiedy udowadnianie, że dane rozwiązanie fabularne jest celowe i nie ma dziur logicznych. Inkub to powieść wielowątkowa i częste przeskoki w czasie mogą sprawić, że czytelnik się “zgubi”, rozumiem zatem, dlaczego autor postanowił wplatać gdzieniegdzie,według mnie mało subtelne, uzasadnienia. Myślę natomiast, że w większości przypadków są one po prostu niepotrzebne.

Należy też wspomnieć, że czasami ekspozycja bohaterów, tutaj mam na myśli szczególnie relację głównego bohatera z jego partnerem (obaj są policjantami) – wydawała mi się ona sztuczna. To wrażenie było spowodowane w dużej mierze faktem, że rozmowy czy żarty między mężczyznami nie brzmiały naturalnie, sprawiały wrażenie może nawet wymuszonych. O ile pisarz poradził sobie świetnie z postaciami z przeszłości, o tyle teraźniejszość nieco kuleje. Niemniej jednak, pomimo wymienionych przeze mnie niedociągnięć, książkę czyta się naprawdę lekko i przyjemnie.

Podsumowując:

Czy polecam Inkuba? Tak, jest to powieść zasługująca na uwagę, szczególnie jeśli szukacie rozrywkowej książki, która nie pachnie tandetą. Pomimo kilku wad, myślę, że spodoba Wam się historia mająca po trochu z kryminału, po trochu z horroru – i tak, Inkub wywoła u was uczucie niepokoju, którego zazwyczaj oczekujemy, sięgając po literaturę grozy.

Dodam, że Artur Urbanowicz wraz z wydawnictwem Vesper przygotowali niespodziankę dla czytelników, którzy kupili bądź wypożyczyli powieść. Otóż na końcu książki można znaleźć kod do zeskanowania telefonem. O co chodzi? Przekonajcie się sami, miłej zabawy! 🙂

Ocena: 7/10

PS Jeśli chcielibyście sięgnąć po inne ciekawe powieści grozy, zapraszamy do naszej listy horrorów, które warto przeczytać.

PS2 Inkub również się na niej znajdzie. 🙂



Categories: Książki, Różne

Tags: , , , , , , , , , ,

3 replies

  1. To pierwsza recenzja, z którą zetknąłem się, zbieżna w kilku punktach z moimi odczuciami. Przede wszystkim rażą sztuczne, wręcz „kwadratowe” dialogi pomiędzy policjantami – przyjaciółmi.Wysoki poziom żartu, o którym czytałem w kilku recenzjach…oj sucho. Fabuła mrożąca krew w żyłach? Nie znalazłem takich momentów. Fakt, książkę, mimo sporej objętości, czyta się szybko. Jednak jestem daleki od zachwytów, których pełno we wszelakich recenzjach

  2. Myślę, że zachwyty wynikają po części dlatego, że polski rynek literatury grozy zaczyna wychodzić z cienia, a polska sceneria zaczyna być atrakcyjniejsza i dla pisarzy, i dla czytelników. „Inkub” jest to zatem dobra powieść ze średniej półki.
    Fakt, Artur Urbanowicz powinien popracować nad naturalnością i płynnością dialogów albo… pisać tak, by ich unikać – wydaje mi się, że wtedy książka więcej by na tym zyskała (ale też mocno straciła na objętości).

Trackbacks

  1. „Upadające imperium” John Scalzi – recenzja

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

%d bloggers like this: