Na Fantasmarium pisaliśmy już o powieści braci Strugackich Piknik na skraju drogi (oraz o jego ekranizacji – Stalkerze), tym razem natomiast przyjrzymy się innej książce tych autorów – Przenicowanemu światu. Czy jest to kolejna, nieco zapomniana perełka rosyjskiej fantastyki naukowej? Przekonajmy się.
Akcja powieści zaczyna się w momencie, gdy statek Maksyma Rościsławskiego, młodego pracownika Grupy Otwartego Zwiadu, zostaje zniszczony na nieznanej planecie. Poziom promieniowania jest nadzwyczaj wysoki, a cały świat wydaje się powoli oddawać entropii. Chłopak nie popada jednak w panikę, a wręcz przeciwnie, wyobraża siebie w roli Robinsona Crusoe – to właśnie ze względu na możliwość przeżycia przygody wybrał taką pracę, a nie inną.
Niebo zwisało bardzo nisko i było jakieś surowe, pozbawione tej przejrzystej lekkości, która pozwala się domyślać bezmiaru kosmosu i mnogości wypełniających go zaludnionych światów. To nie był nieboskłon, lecz prawdziwa biblijna opoka, twarda, nieprzenikliwa i równomiernie fosforyzująca. Miejscowy Atlas musiał być nie lada siłaczem!
Główny bohater szybko dowiaduje się, że nieznana planeta jest zamieszkana przez, pomimo pewnych nieznacznych różnic w wyglądzie, ludzi. Na czele państwa państwa gdzie zostaje zaprowadzony Maksym, stoją Nieznani Ojcowie, wysoko postawieni wojskowi, którym udało się wyrwać władzę z rąk niegodziwych finansistów i wprowadzić system totalitarny. Sytuacja jest napięta – trwa nieustanna wojna z Imperium Chontyjskim, Wyspiarzami i mutantami zamieszkującymi pustynie na południu. Co więcej, okazuje się, że oprócz zagrożeń zewnętrznych, tubylcy muszą mierzyć się też z wyrodkami – ludźmi nienawidzącymi wszystkiego i wszystkich.
W każdym razie ulice, chociaż brudne, nie są jednak zawalone odpadkami, domy też wyglądają dosyć wesoło, prawie we wszystkich oknach ze względu na pochmurny dzień pali się światło: widocznie elektryczności im nie brakuje… Świat ubogi, niezagospodarowany, niezbyt zdrowy… A jednak na oko dosyć szczęśliwy.
Dopiero po jakimś czasie Maksym zauważa, że ze światem stworzonym przez Nieznanych Ojców coś jest nie tak. Jako młody idealista bez zastanowienia postanawia uwolnić ciemiężonych mieszkańców. Co z tego wyniknie? O tym będziecie musieli się przekonać sami.
…trudno było uwierzyć, że gdzieś są czyste, wesołe miasta pełne dobrych, mądrych ludzi, którzy sobie ufają; że nie ma tam rdzy, obrzydliwych zapachów, radioaktywności, wulgarnych bydlęcych pysków, czarnych mundurów i przerażających legend pomieszanych z jeszcze gorszą rzeczywistością.
Bohaterowie powieści braci Strugackich wielokrotnie używają przekleństwa massaraksz, znaczącego ni mniej ni więcej przenicowany świat, a zatem świat zniekształcony, tendencyjny. Większość mieszkańców planety woli poddać się władzy Nieznanych Ojców, obdarzając ich niemal boską mocą, niż zmierzyć się z rzeczywistością. Sądzę jednak, że wspomniane zniekształcenie nie dotyczy tylko ich. Buntownicy są źle zorganizowani i poświęcają życie bez żadnego planu, a Ziemianie, chociaż dowiadujemy się o nich stosunkowo niewiele, wydają się być znudzoną, cywilizacją, w której podróże kosmiczne i poszerzanie wiedzy o Wszechświecie to zajęcie dla młodzieży, która nie umie robić niczego pożytecznego.
Strugaccy zwracają uwagę na fakt, że człowiek desperacko szukający czegoś, w co może uwierzyć nawet wbrew bijącym w oczy faktom, to idealna ofiara dla manipulatorów (tutaj Nieznanych Ojców). Wieże sygnałowe i codzienne komunikaty przedstawione w powieści, bardzo łatwo skojarzyć z mediami, które bardzo często przy pomocy nawet najbardziej prymitywnych środków starają się wtłaczać ludności najgorsze brednie, pod przykrywką prawdy.
Podobnie jak w Cudownej broni Philipa K. Dicka, tak i tutaj rząd wykorzystuje nieustanną groźbę wojny, do kontrolowania ludności. Jaka jest odpowiedź braci Strugackich na taką sytuację?
Ale są tylko dwa wyjścia: albo nieprzytomnie tęsknić za krajem i gryźć palce z bezsilnej złości albo wziąć się w garść i żyć. Żyć, jak zawsze pragnąć: kochać przyjaciół, dążyć do celu, walczyć, zwyciężać, ponosić klęski, dostawać po nosie, oddawać.. Robić obojętnie co, byle nie załamywać rąk.
Przenicowany świat można potraktować też jako przestrogę przed fanatyzmem i ślepym podążaniem za ideami. Doskonałym przykładem na to jest tutaj sam główny bohater. Po kilku pierwszych rozdziałach czytelnik ma wrażenie, że Maksym bardziej przypomina Supermana niż zwykłego człowieka – potrafi wyczuwać promieniowanie, jego rany goją się z ogromną prędkością, a przeczytanie książki naukowej i przyswojenie sobie wiedzy w niej zawartej zajmuje mu kilka minut. Chociaż trudno odmówić mu dobrych intencji w kwestii obalenia Nieznanych Ojców, to właśnie tutaj można zauważyć niedojrzałość tego bohatera. Maksym chce wyzwolić mieszkańców nieznanej planety, ale nie oferuje nic ponadto – wbrew temu co uważa, działa podobnie jak niewolnicy, bez racjonalnego, długofalowego planu.
Przenicowany świat nie jest oczywiście pozbawiony wad – kilkukrotnie nowi bohaterowie wprowadzani są w niemal encyklopedyczny sposób, akcja może wydawać się nieco rozbita, a zakończenie, według mnie, mogłoby być nieco lepiej przygotowane. To wszystko nie zmienia jednak faktu, że powieść czytało się naprawdę dobrze, a wspomniane mankamenty to zaledwie detale, w niewielkim stopniu wpływające na ostateczny odbiór książki.
Podsumowując:
Pomimo iż Przenicowany świat, według mnie, nie jest arcydziełem na miarę Pikniku na skraju drogi, to z pewnością należy mu się miejsce na każdej liście dotyczącej rosyjskiej (i nie tylko) fantastyki naukowej, po którą warto sięgnąć. Dobrze skonstruowany świat, ciekawi bohaterowie, czy zaskakująco duża (jak na Strugackich) ilość akcji sprawiają, że powieść czyta się naprawdę dobrze. Największą zaletą Przenicowanego świata, podobnie jak w przypadku pozostałych książek Strugackich, jest jednak fakt, że zmusza on do myślenia – według mnie warunek po prostu konieczny dla dobrego sci-fi.
Ocena: 7.5/10
Jeśli chcielibyście zostać patronami Fantasmarium i pomóc nam w dalszym rozwijaniu portalu, gorąco zapraszamy do odwiedzenia naszego profilu w serwisie Patronite:
Categories: Fantastyka, Klasyka, Książki, Książki sci-fi
Dobrze, że ktoś w ogóle pamięta o Strugackich.
Zgadzam się, dlatego też co jakiś czas przypominamy o starszych perełkach sci-fi, takich jak właśnie powieści Strugackich, „Kantyczka dla Leibowitza”, czy „Luna to surowa pani”.