„Muzeum dusz czyśćcowych” Stefan Grabiński – recenzja

Na Fantasmarium już kilkukrotnie pojawiały się teksty dotyczące nowych wydań klasyków takich jak H.P. Lovecraft (Zgroza w Dunwich), czy Bram Stoker i jego nieśmiertelny Dracula. Bardzo cieszy fakt, że w tej serii arcydzieł literatury grozy, Wydawnictwo Vesper znalazło też miejsce dla Stefana Grabińskiego i jego opowiadań, w postaci Muzeum dusz czyśćcowych (tytułowa instytucja faktycznie istniała kiedyś we Włoszech). Jak utwory naszego rodzimego mistrza gatunku weird fiction przetrwały próbę czasu? Zapraszam do lektury recenzji.

Stefan Grabiński "Muzeum Dusz Czyśćcowych" - recenzja

Jeśli chodzi o kwestie techniczne, to Muzeum dusz czyśćcowych to prawdziwy majstersztyk. Piękne, mroczne ilustracje Macieja Kamudy idealnie wpisują się w klimat opowiadań Grabińskiego, a obszerne posłowie Macieja Płazy Grabiński: mechanik zaświata pozwala, między innymi, lepiej zrozumieć twórczość polskiej legendy grozy. Sama książka zawiera trzydzieści trzy utwory, pogrupowane w tomach (tak, jak zostały wydane w rzeczywistości). Skoro nie ma na co narzekać, a wręcz przeciwnie, Muzeum dusz czyśćcowych spokojnie mogłoby służyć za wzór na to “jak wydawać książki”, zanim przejdziemy do treści opowiadań, poświęćmy chwilę ich autorowi.

Stefan Grabiński urodził się w 1887 roku w Kamionce Strumiłowej nad Bugiem, jednakże po śmierci ojca musiał zamienić malutkie miasteczko, na gwarny Lwów. Skutki tej nagłej zmiany, zainteresowanie młodego Stefana koleją oraz związaną z nią podróżną gorączką i odtrącenia przez rówieśników (między innymi za bycie praktykującym katolikiem), wyraźnie widać w jego twórczości. Jak pisze Maciej Płaza w swoim posłowiu: proza Grabińskiego ma wyczuwalną zaściankową aurę. Niewiele jego nowel rozgrywa się w mieście… bohaterowie jego opowiadań chadzają do teatrów, kawiarni i spelunek, czy na wykłady uniwersyteckie, ale ich niesamowite przygody rozgrywają się na uboczu, w wąskich uliczkach… atmosfera wielkomiejska jest zaś u Grabińskiego zwykle nieprzyjemna i opresyjna. Nawet obco brzmiące nazwy miejsc czy postaci zazwyczaj wróżą coś złego.

W przeciwieństwie do chociażby H.P. Lovecrafta, którego główni bohaterowie są z reguły naukowcami, antykwariuszami, czy innymi oświeconymi ludźmi, Stefan Grabiński postawił na pozorną prostotę i zwyczajność – postacie w jego utworach to najczęściej dróżnicy, konduktorzy, kominiarze, czy strażacy. Dlaczego? Autor tekstów zawartych w Muzeum dusz czyśćcowych uważał, że prawdziwa groza powinna wyłaniać się z codzienności. Bohaterowie Grabińskiego nierzadko posiadają coś w rodzaju szóstego zmysłu, potrafią zajrzeć za kurtynę rzeczywistości na tyle długo, żeby zauważyć, że gdzieś tam kryje się jakaś złowieszcza siła.

Doskonałym przykładem jest tutaj majster Kalina, jeden z bohaterów Białego wyraka (według mnie jednego z najciekawszych opowiadań w zbiorze). W sadzy zapychającej kominy widzi on nie tylko brud, ale też symbol kumulującej się złej energii – … sadze są zdradliwe, mój kochany, sadze drzemią w poćmie kominowych gardzieli, w dusznocie piecowych spadów i czyhają… na sposobność. Coś mściwego w nich tkwi, coś złego się czai. Nigdy nie wiesz, kiedy i co się z nich wylęże. Próbując okiełznać otaczający ich świat, ludzie ryzykują, że w tej pogoni zapuszczą się za daleko i będą za to musieli zapłacić bardzo wysoką cenę.

Wyraźnie widać to w przypadku opowiadań dotyczących kolei, takich jak Smoluch, Demon ruchu, czy Sygnały. Wynalazek ten zdaje się bardzo często zahaczać o to, co nieznane i złowrogie, a nawet żyć swoim życiem. Uważam, że to właśnie opowieści kolejowe są najmocniejszym punktem twórczości Grabińskiego – groza faktycznie wygląda tutaj zza kurtyny codzienności, a piękny styl autora jest swoistą wisienką na torcie.

Kolejnym wątkiem często przewijającym się w Muzeum dusz czyśćcowych jest niepewność dotycząca tego, co tak naprawdę kieruje losami bohaterów. Czy faktycznie jest to wolna wola, czy może fatum? W wielu przypadkach czytelnik może być zaskoczony postępowaniem bohaterów Grabińskiego – ludzie lgną do niebezpieczeństwa, niczym ćmy zwabione światłem płomienia świecy (chociażby w Pożarowisku). Dlaczego?  Być może jest to skłonność człowieka do szukania porządku, albo rzeczywiście wszystko kontroluje jakaś nadrzędna siła? Między innymi takie pytanie z pewnością zadacie sobie w trakcie lektury Muzeum dusz czyśćcowych Grabińskiego.

Na uwagę zasługuje też z pewnością podniosły styl autora, który w połączeniu z dużą liczbą archaizmów i neologizmów sprawia, że naprawdę nietrudno o skojarzenia z chociażby H.P. Lovecraftem. Należy jednak zaznaczyć, że w żaden sposób nie utrudnia to lektury – zbiór czytało mi się naprawdę świetnie.

Jednym z utworów, które zrobiły na mnie największe wrażenie, była na pewno Głucha przestrzeń opowiadająca historię emerytowanego konduktora, obecnie pracującego na opuszczonej, nie użytkowanej już od lat stacji. W pewnym momencie mężczyzna zaczyna słyszeć rozmowy szyn, zapowiadających rychłą zmianę sytuacji.

Doskonale czytało się też Osadę dymów. O ile Stefan Grabiński zazwyczaj umiejscawia swoje utwory w małych miasteczkach bądź wsiach, o tyle w tym przypadku mamy do czynienia z indiańską osadą (której klimatyczny opis to po prostu mistrzostwo świata). Co stanie się, gdy jeden z podróżników postanowi zakłócić spokój duchów? O tym będziecie musieli przekonać się sami.

Warto wyróżnić też wspomniane już przeze mnie wcześniej utwory takie jak Demon ruchu (klimatem przypominający mi utwory Lovecrafta), Sygnały (grupa starych wyjadaczy kolejowych, opowiada sobie zawodowe legendy), Szary pokój (swoisty domowy egzorcyzm), czy Białego wyraka – każdy z tych utworów, według mnie, mógłby posłużyć za dobre wprowadzenie do twórczości Grabińskiego.

Podsumowując:

Muzeum dusz czyśćcowych to prawdziwa perełka na rynku książki – jedna z naprawdę rzadkich sytuacji, kiedy doskonałe wydanie, łączy się z fantastyczną treścią. Pomimo upływu lat, utwory Grabińskiego dzięki grozie czającej się w na pozór przewidywalnej codzienności, dalej potrafią przyprawić czytelnika o gęsią skórkę oraz skłonić do myślenia. Kunsztowny styl autora, prawdziwie niepokojące historie i do tego klimatyczne ilustracje Macieja Kamudy sprawiają, że lektura jest w tym przypadku czystą przyjemnością. Muzeum dusz czyśćcowych Stefana Grabińskiego to bez wątpienia klasyk literatury grozy, którego bez obaw można postawić w towarzystwie M.R. Jamesa, Algernona Blackwooda, czy innych magnatów tego gatunku. Gorąco polecam.

Ocena: 10/10

Jeśli chcielibyście zostać patronami Fantasmarium i pomóc nam w dalszym rozwijaniu portalu, gorąco zapraszamy do odwiedzenia naszego profilu w serwisie Patronite:



Categories: Klasyka, Książki

Tags: , , , , , , , , , , , ,

4 replies

  1. Super, że dodaliście tę recenzję, bo sama miałam ogromną ochotę przeczytać tę książkę i teraz już wiem, czego się po niej spodziewać 🙂

  2. Zastanawiałam się, zastanawiałam się i zastanawiałam… ale właśnie podjęłam decyzję. Kupuję i czytam 🙂

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

%d bloggers like this: