Jakiś czas temu na naszym blogu pojawiły się teksty dotyczące Człowieka z Wysokiego Zamku oraz Blader Runnera Philipa K. Dicka. Tym razem postanowiłem sięgnąć po kolejną powieść tego autora, a mianowicie Płyńcie łzy moje, rzekł policjant. Czy utrzymuje ona równie wysoki poziom, jak wspomniane wcześniej książki? Przekonajmy się.
Jeśli chodzi o kwestie techniczne, to podobnie jak w przypadku pozostałych rebisowych wydań Dicka, nie sposób się do czegokolwiek przyczepić. Piękne ilustracje Wojciecha Siudmaka, wyczerpujący wstęp Tima Powersa czy nawet wygodna do czytania czcionka sprawiają, że Płyńcie łzy moje, rzekł policjant czyta się po prostu przyjemnie. Co jednak z treścią książki?
Głównym bohaterem powieści Dicka jest celebryta, gospodarz programu telewizyjnego oglądanego regularnie przez trzydzieści milionów ludzi, Jason Taverner. Gdyby tego było mało, mężczyzna jest szóstakiem, zmodyfikowanym genetycznie człowiekiem – bardziej przystojnym, charyzmatycznym i bystrym niż reszta populacji. Już tutaj pojawia się jeden z ważniejszych motywów Płyńcie łzy moje, rzekł policjant, a mianowicie sława. Jason nie bierze pod uwagę możliwości, że jego lata świetności mogą kiedyś dobiec końca, uważa, że już zawsze będzie gwiazdą uwielbianą przez miliony. Wszystko zmienia się jednak, kiedy rozgoryczona kochanka postanawia zemścić się na mężczyźnie i rzuca na niego niezidentyfikowane, dziwne stworzenie.
Kochasz kogoś, a on odchodzi. Pytasz “Co się dzieje?”, na to ten ktoś odpowiada “Dostałem lepszą propozycję”, i odchodzi na zawsze z twojego życia… pewnego dnia dzwonisz i mówisz “Tu Jason”, po czym słyszysz “Kto?” i wiesz, że już po wszystkim. Nawet nie wiedzą, kim, do cholery, jesteś i domyślasz się, że nigdy nie wiedzieli. Nigdy nie należeli do ciebie.
Następnego ranka Jasona wita nie tylko obskurny pokoik hotelowy w Los Angeles, lecz także nową rzeczywistość – taką, w której nigdy nie istniał. Najbliższe osoby nie rozpoznają go, a wszelkie dokumenty potwierdzające jego tożsamość zniknęły z urzędów. O ile w dzisiejszych czasach osoba z taką przypadłością wcale nie stałaby na straconej pozycji, o tyle w powieści Dicka Stany Zjednoczone stały się państwem policyjnym, gdzie szczegółowe kontrole mieszkańców są na porządku dziennym. Ludzie mają numery identyfikacyjne, studenci są internowani i żyją pod ziemią, a czarnoskórzy obywatele poddawani są przymusowej sterylizacji. Jak bohater poradzi sobie w tej rzeczywistości? Co tak naprawdę stało się Tavernerowi? O tym będziecie musieli przekonać się sami.
– Jezu Chryste – rzekł Buckman. Bogowie, pomyślał, igrają z nami. Obrywają nam skrzydełka.
Oprócz sławy i mrocznej wizji przyszłości, w Płyńcie łzy moje, rzekł policjant znajdziemy też wiele innych motywów często pojawiających się w powieściach Dicka – równoległe rzeczywistości, utrata tożsamości, paranoja (na którą cierpiał sam pisarz), chora lub umierająca siostra bliźniaczka, wpływ narkotyków na człowieka czy subiektywność postrzeganego przez niego świata. Pomimo iż niektóre z wątków zostały potraktowane przez autora po macoszemu, a odgrywający sporą rolę w powieści generał policji Buckman nie należy do najlepiej skonstruowanych postaci, to nie zgadzam się z opinią, jakoby książka ta była nieczytelna, czy po prostu nieudana. Nie jest to może majstersztyk na miarę Blade Runnera, czy Ubika, ale mimo wszystko uważam, że każdy miłośnik Dicka doceni tę wizję rządzonych przez policję Stanów Zjednoczonych.
Jakbyś mieszkał w świecie z zrobionym z gumy, Wszystko się odbija. Zmienia kształt pod lada dotknięciem, a nawet spojrzeniem.
Podobnie jak w przypadku pozostałych książek Dicka, w trakcie lektury bardzo często miałem wrażenie, że coś jest nie tak ze światem stworzonym przez autora – rzeczywistość ta wydawała się niedopracowana, krucha. Akcja powieści dzieje się w przyszłości (1986 rok, kilkanaście lat po wydaniu Płyńcie łzy moje, rzekł policjant), technologia poszła do przodu, eugenika święci kolejne sukcesy, ale… no właśnie, wszystko wydaje się ulegać entropii. Rozklekotane śmigacze, rozpadające się budynki, brudne uliczki – rzeczywistość powieści się rozpada. Podobnie było ze światem autora, kiedy pisał tę powieść – żona zostawiła go dla kochanka i zabrała ze sobą córkę.
Czytając uważnie, można zauważyć, że takich analogii jest zdecydowanie więcej, a Płyńcie łzy moje, rzekł policjant to książka bardzo osobista, przywodząca na myśl Głowę do wycierania i Davida Lyncha.
Co natomiast jeśli chodzi o wady powieści? Niektóre wątki poruszone przez autora na początku wydają się mieć duże znaczenie tylko po to, aby potem pozostać w próżni. Kilka razy wydawało mi się też, że Dick nie poświęcił wystarczająco dużo czasu na zbudowanie jakiejś postaci (chociażby Buckman) i po prostu wykorzystał go jak narzędzie fabularne.
Warto też wspomnieć, że niektóre pytania, które z pewnością zadacie sobie w czasie lektury, nie znajdą w niej odpowiedzi. Nie było to dla mnie szczególnym problemem, jednakże wiem, że dla wielu czytelników może to być spora niedogodność.
Podsumowując:
Płyńcie łzy moje, rzekł policjant, nie jest może książką tak dobrą, jak wspomniane wcześniej Człowiek z Wysokiego Zamku, czy Blade Runner, jednakże dzięki ciekawemu pomysłowi i specyficznemu dla autora klimatowi, całość czyta się naprawdę dobrze. Jeśli jesteście fanami Philipa K. Dicka albo świetnie bawiliście się, oglądając Zagubioną autostradę Lyncha, to myślę, że nie powinniście być zawiedzeni. Jeśli natomiast dopiero zaczynacie przygodę z tym autorem – radzę zacząć od którejś z pozostałych jego powieści.
Ocena: 7.5/10
PS. Jeśli szukacie innych dobrych książek sci-fi, zapraszamy do lektury naszej listy.
Chcielibyście zostać patronami Fantasmarium i pomóc nam w dalszym rozwijaniu portalu? Gorąco zapraszamy do odwiedzenia naszego profilu w serwisie Patronite:
Categories: Fantastyka, Klasyka, Książki, Książki sci-fi
Stanowczo najpierw sięgnę po „Blade Runnera”, bo tą książką coś czuję, że bym się zraziła. 🙂
„Blade Runner” lepszy, nie da się ukryć, ale prędzej czy później polecam też „Płyńcie łzy moje”. 🙂