Kontynuując swój poprzedni artykuł, w którym przybliżyłem Wam filmową Czarną Panterę, postanowiłem pójść za ciosem i przyjrzeć się godnym uwagi komiksom dla tych z Was, którzy mają ochotę troszkę poszerzyć sobie to uniwersum. Biorąc pod uwagę fakt, iż Król Wakandy wciąż nie grzeszy popularnością, dobrze byłoby zerknąć na kilka tytułów, tych wydanych w Polsce jak i tych wydanych tylko za granicą.
Kim jest Czarna Pantera? (2014)
(John Romita Jr & Reginald Hudlin)
Oryginalnie ukazany w 2005 roku, w Polsce wydany nakładem Hachette, w cyklu Wielkiej Kolekcji Komiksów Marvela jest to zbiór zeszytów #1-6 autorstwa Johna Romita Jr. i Reginalda Hudlina. Wydanie to stanowi wprowadzenie do komiksowego świata Czarnej Pantery i dobrze jest od niego zacząć. Duża liczba bohaterów i antagonistów pojawia się tu po raz pierwszy, a już na wstępie dowiadujemy się o technologicznym zaawansowaniu Wakandy i poznajemy Klawa, który po rozprawieniu się z ojcem T’Challi (filmowego głównego bohatera), zaczyna planować rozprawienie się z samym T’Challą. Warto odnotować kilka postaci, biorących udział w inwazji na Wakandę, między innymi Czarnego Rycerza Augustina du Laca (trenował w Watykanie, jest potomkiem słynnego rycerza Okrągłego Stołu Lancelota i właścicielem Aragorna – latającego konia, który pomaga mu w walce). Król Wakandy w tej kolekcji komiksów mierzy się również Alekseiem Sytsevichem znanym jak Rhino (również przeciwnikiem Spider-Mana) i Igorem Stancheckiem posługującym się pseudonimem Radioactive Man. Wszyscy wyżej wymienieni antagoniści wraz z Georgesem Batrociem specjalizującym się w sztuce walki savate przypuszczają atak na Wakandę w celu splądrowania złóż szlachetnego metalu o nazwie Vibranium, które technologicznie napędzają całe królestwo. Może jakościowo nie jest to komiks, do jakich Marvel zdążył nas już przyzwyczaić, jednak jako wstęp do świata Wakandy i jego bohaterów prezentuje się idealnie.
Black Panther (1998)
(Christopher Priest)
Seria stworzona przez Christophera Priesta niestety nie została wydana w Polsce, a szkoda, bo to, co zrobił autor powoduje, że dłonie same składają się do bicia braw. Priest traktuje zarówno Wakandę, jak i samego króla z niesamowitym respektem, robi to jednak z postmodernistyczną czułością, idealnie balansując pomiędzy mitologią a realizmem. Priest opowiada historię, doskonale/ w mistrzowski sposób używając swojego niechronologicznego stylu . Zabiera nas w różne zakamarki jego wyobraźni, zaczynając od puszczenia oka w stronę Jamesa Bonda, poprzez zastosowanie absurdu rodem z kreskówek Chucka Jonesa, a na politycznym komentarzu Ameryki sprzed jedenastego września kończąc. Seria ta wprowadziła wiele rzeczy i postaci, z których Czarna Pantera jest znana po dziś dzień: Dora Milaje, White Wolf, Everett Ross i Erik Killmonger – jeden z jego najgroźniejszych przeciwników. To właśnie na tych stronach komiksu T’Challa stał się pragmatyczny, podejrzliwy odnośnie światowych rządów. To tutaj tak dobrze poruszana jest kwestia jego niełatwej relacji z Avengersami. Jeśli dacie radę wyśledzić tę serię gdzieś na zagranicznych aukcjach lub Amazonie, to nie wahajcie się przy kupnie ani chwili. Polecam z czystym sercem.
Gniew Pantery (2017)
(D. McGregor & R. Buckler & B. Graham)
Ten zestaw, również wydany w Wielkiej Kolekcji Komiksów Marvela nakładem Hachette cofa nas 40 lat wstecz, do czasów gdy Marvel dużo eksperymentował – czy to z kolorami, czy z bardziej dorosłymi historiami. Oryginalnie wydane gdzieś pomiędzy rokiem 1973 a rokiem 1975 zebrane tu zostały zeszyty Jungle Action #6-18. Linia fabularna Gniewu Pantery jest o tyle interesująca, że jest to dosłownie początek pierwszych występów solo T’Challi, i co ciekawe pierwszy występ Killmongera. Przez kilkanaście numerów udało się stworzyć niesamowity pojedynek pomiędzy jednym i drugim. Historia z komiksu jest jedną z głównych osi fabularnych w filmie – fakt, troszkę inaczej przedstawioną, lecz ciągle wiernie trzymającą się najistotniejszych jej fragmentów. Pomimo troszkę podstarzałej już kreski tak typowej dla Srebrnej Ery Marvela, jest to ciągle zadziwiająco bogata fabularnie historia, z ciekawą narracją eksplorującą motywy takie jak: kompleksowa, miłosna relacja T’Challi z Monicą i odpowiedzialność, która spoczywa na barkach władcy. By za dużo nie zdradzać, ponieważ film bardzo ociera się o fabułę komiksu, powiem tylko, że warto go przeczytać. Żaden komiks, który przerobiłem, nie kończył się pyrrusowym zwycięstwem w taki sposób jak tutaj. Mówiąc krótko: The only survivors… are the victim themselves.
Zobaczyć Wakandę i umrzeć / Czarna Pantera! (2017)
(J. Aaron & J. Palo / S. Lee & J. Kirkby)
Wydanie zbiorcze trzech zeszytów Czarnej Pantery (#39-41) i dodatkowego zeszytu debiutowego nakładem Hachette w ich drugiej kolekcji to prawdziwa gratka dla fanów komiksów. Historię przedstawioną w Zobaczyć Wakandę i umrzeć nie dość, że świetnie się czyta, to na dodatek styl idealnie pasuje do nastroju. Jefte Palo używa zwodniczo prostej kreski, wykorzystując ekspercko grę światła i cienia, kształtów, sylwetek w parze z ostrożnie wyważoną paletą barw i tworzy mroczny, miejscami przerażający klimat. Fabularnie wydawałoby się, że prościej być nie może. Obca rasa Skrulli najeżdża Ziemię, a ich pierwszy przystanek to Wakanda. Obcy oczekują od króla i królowej – Czarnej Pantery i Ororo (znanej też jako Storm… tak tej z X-Menów) po prostu poddania się. I właśnie to robią. Jednak nie jest to oznaka słabości, lecz realizacja genialnie pokręconego planu T’Challi i Ororo do odparcia kosmicznego najeźdźcy. Dość często przewijającym się motywem jest oczywista wojna, lecz co najważniejsze żniwo, które zbiera. T’Challa widzi na własne oczy śmierć swoich braci i sióstr, czując się odpowiedzialny za śmierć każdego z nich. Jeszcze jedną rzeczą wartą wzmianki jest ciekawe spojrzenie na cały konflikt oczami wyżej postawionego Skrulla. Mianowicie, brzydnie mu żołnierskie życie i z niecierpliwością czeka na zakończenie konfliktu, by w spokoju udać się na zasłużony wypoczynek u boku swojej żony. Powoduje to, że całość fabularnie nie jest jednostronna. Dodatkowym zeszytem jest tutaj Fantastic Four #52-53 w, którym Król Wakandy debiutował, i w którym spuszcza konkretny łomot Fantastycznej Czwórce. Wydany w 1966, musiał czekać na swój komiks aż 7 lat. Ale jak widać – opłaciło się.
Z wszystkich tutaj wymienionych to właśnie komiksowy pojedynek Czarnej Pantery ze Skrullami polecam najbardziej. Fajnie jest zobaczyć, do czego zdolny jest T’Challa, w obliczu tak poważnego zagrożenia. Pytanie tylko, czy do takich samych posunięć będzie zdolny filmowy król Wakandy, gdy na horyzoncie pojawi się Thanos. Odpowiedź z pewnością zobaczymy niebawem.
Wcześniejsze artykuły z cyklu „Komiksy, które warto przeczytać”:
Chcielibyście zostać patronami Fantasmarium i pomóc nam w dalszym rozwijaniu portalu? Gorąco zapraszamy do odwiedzenia naszego profilu w serwisie Patronite:
Bardzo ciekawe opisy. Nie czytuję komików, ale może, może czymś ze wspomnianych w wpisie pozycji się zainteresuję 🙂
Skoro już jesteśmy na komiksach to czekam na recenzję Sandmana 🙂
Jest w planach. 🙂