„W dziwnej sprawie Skaczącego Jacka” (Mark Hodder)

W tym roku na Mikołajki dostałem od żony debiutancką powieść Marka Hoddera “W dziwnej sprawie skaczącego Jacka”, uhonorowaną nagrodą Philipa K. Dicka. Miała to być lekka i przyjemna steampunkowa lektura, w sam raz na długi zimowy wieczór. Jak było w rzeczywistości? Przekonajmy się.

"W dziwnej sprawie Skaczącego Jacka" Mark Hodder - recenzja

Jeśli chodzi o kwestie techniczne, to “W dziwnej sprawie skaczącego Jacka” trudno cokolwiek zarzucić – ładnie zaprojektowana, twarda okładka, czcionka odpowiedniej wielkości, a do tego zawarte na końcu książki informacje dotyczące postaci historycznych w niej występujących. Kłuć w oczy może tylko natłok tekstu na tylnej okładce, ale to już kwestia gustu. Ogólnie jest dobrze, zajmijmy się więc treścią książki.

Nic nie jest stałe, a najmniej stałe jest to, o czym myślisz “ja”.

Moje ostatnie przygody z powieścią steampunkową (“Wilcza Godzina”, “Krawędź czasu” i “Czterdzieści i cztery”) były bardzo udane i zawsze dawały mi sporo zabawy, dlatego też po powieści Marka Hoddera spodziewałem się właśnie tego – dobrej rozrywki – nie zawiodłem się.

Akcja powieści ma miejsce w XIX wiecznej Anglii, w Epoce Wik… no właśnie, Królowa Wiktoria nie żyje od 1840 roku, a władzę sprawuje Król Albert. Londyn skrywa gruba warstwa dymu i pary (momentami mieszkańcom trudno się nawet przemieszczać), dzięki gwałtownemu rozwojowi eugeniki i techniki po niebie latają ogromne łabędzie ciągnące za sobą latawce, ulice sprzątane są przez specjalnie zaprojektowane kraby, jedzące śmieci, a jednym z najpopularniejszych środków transportu są mechaniczne konie i rotofotele. Niektóre z wspomnianych wynalazków wydają się wyprzedzać nie tylko XIX wiek, ale po prostu należeć do całkowicie innego świata.

To jednak nie koniec niespodzianek. W powieści Hoddera spotkamy wiele postaci historycznych, mniej lub, zdecydowanie częściej, bardziej różnych od swoich podręcznikowych odpowiedników. Głównymi bohaterami “W dziwnej sprawie Skaczącego Jacka” są sir Richard Francis Burton (słynny podróżnik i odkrywca) oraz Algernon Swinburne (poeta). Ponadto w powieści spotkamy młodego Oscara Wilde’a, Laurence’a Oliphanta, Isambarda Kingdoma Brunela, czy nawet Charlesa Darwina (powszechnie uznawanego za zabójcę Boga).

Do tego wszystkiego dodajmy miejską legendą – Skaczącego Jacka, wilkołaki porywające ludzi, czy tajemniczą elektrownię przywołującą skojarzenia z chociażby “Stranger Things”. Jak do tego wszystkiego doszło? Jaką rolę w tym wszystkim odegra orangutan? Co jest nie tak z Londynem Burtona i Swinburne’a? Pozwolę sobie skorzystać z wypowiedzi jednego z bohaterów powieści –

Zawsze gdy stajemy przed koniecznością wyboru, a dokonujemy wyborów w każdej chwili każdego dnia, podejmujemy decyzję i wkraczamy w przyszłość zgodną z jej skutkami. Ale co z opcjami z których zrezygnowaliśmy? Czy sa jak nieotwarte drzwi? Czy leży za nimi alternatywna przyszłość? Jak daleko zboczylibyśmy z  przyjętego kursu, gdybyśmy tylko raz wrócili i otworzyli drzwi A zamiast drzwi B?

Albo krócej, przywołując serial “Rick and Morty” – “Don’t mess with time!”.

Główny wątek powieści, śledztwo prowadzone przez sir Francisa Burtona (często budzącego tutaj skojarzenia z Sherlockiem Holmesem) w sprawie Skaczącego Jacka, powoli odkrywa przed czytelnikiem kolejne informacje, które koniec końców pozwolą odpowiedzieć sobie na pytanie “dlaczego w tym świecie historia potoczyła się tak, a nie inaczej?”. Tutaj właśnie należy wspomnieć o, według mnie, chyba największej zalecie powieści Marka Hoddera – naprawdę dobrze, precyzyjnie skonstruowanej fabule. W trakcie lektury ani razu nie miałem wrażenia, że autor nie zapanował nad przedstawioną historią – wręcz przeciwnie, wszystko ma tutaj sens i wybaczcie kolokwializm, trzyma się kupy.

Jeśli chodzi zaś o wady powieści – naprawdę trudno byłoby mi takie znaleźć. “W dziwnej sprawie Skaczącego Jacka” nie jest głębokim, zmuszającym do refleksji arcydziełem w rodzaju “Kantyczki dla Leibowitza” Waltera Millera, czy “Ślepowidzenia” Petera Wattsa, ale chyba też nigdy do takiej roli nie aspirowało. Mnie książka Marka Hoddera dała dokładnie to, czego potrzebowałem i czego od niej oczekiwałem – rozrywkę na bardzo dobrym poziomie.

Podsumowując:

“W dziwnej sprawie Skaczącego Jacka” to świetna powieść steampunkowa. Świat stworzony przez autora jest spójny, fabuła wciąga (co wbrew opisom na tylnych okładkach całej masy książek, zdarza się naprawdę rzadko), a bohaterowie są konsekwentni i doskonale spełniają swoje role. Jeśli szukacie lekkiej, dobrze napisanej powieści przygodowej dotykającej zagadnienia podróży w czasie, która zapewni Wam solidną rozrywkę na długi zimowy wieczór – gorąco polecam.

Ocena: 8/10

PS. Czytaliście „W dziwnej sprawie Skaczącego Jacka”? Znacie jakieś podobne książki?



Categories: Fantastyka młodzieżowa, Książki, Książki sci-fi

Tags: , , , , ,

2 replies

  1. „Znacie jakieś podobne książki?”

    Felix Palma, Trylogia wiktoriańska („Mapa czasu”, „Mapa nieba”, „Mapa chaosu”); wydawnictwo Sonia Draga.

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

%d bloggers like this: