„Hex” (Thomas Olde Heuvelt) – recenzja

Przed chwilą zakończyłem lekturę zbierającego ostatnio bardzo wysokie oceny horroru “Hex” Thomasa Olde Heuvelta. Czy książka przedstawiająca historię miasteczka Black Spring i jego mieszkańców faktycznie jest tak dobra? Przekonajmy się.

"Hex" Thomas Olde Heuvelt - książka - recenzja

Jeśli chodzi o kwestie techniczne, to wydanie Zysku prezentuje się naprawdę dobrze – ładna okładka, czytelna czcionka i do tego wysokiej jakości papier. Myślę jednak, że przydałyby się tutaj ilustracje – czytając “Hexa” nie raz miałem wrażenie, że dobry grafik/ilustrator miałby dla siebie prawdziwe pole do popisu. Ale nic to, zajmijmy się treścią książki.

Głównymi bohaterami książki są członkowie rodziny Grantów – Steve i Jocelyn oraz ich dwaj synowie Tyler i Matt. Poznajemy ich już na samym początku lektury, kiedy z pozoru idealna rodzina zasiada do stołu, a zaraz obok stoi nieruchomo zakuta w łańcuchy kobieta, z zaszytymi oczami i ustami. Jocelyn zarzuca jej na głowę szmatkę, żeby nie niepokoiła domowników w czasie posiłku. Tak właśnie wygląda codzienność mieszkańców objętego klątwą miasteczka Black Spring. Thomas Olde Heuvelt od razu rzuca czytelnika na głęboką wodę i wiele rzeczy wyjaśnia dopiero w dalszej części książki – kilkadziesiąt pierwszych stron może być dla czytelnika nieco dezorientujących, ale warto zachować cierpliwość.

Jak to się wszystko zaczęło? Szesnastowieczna wiedźma Katherine van Wyler – torturowana i zabita za czary, w akcie zemsty przeklina mieszkańców Black Spring. W skutek czego duch czarownicy pojawia się w losowych miejscach w mieście, bez, jak się wydaje, żadnego szczególnego celu. Wiele lat później (akcja książki dzieje się w 2012 roku), kiedy okazuje się jednak, że kontakt z Katherine, tak samo jak opuszczenie miasteczka może skończyć się tragicznie, mieszkańcy wraz z jednostką wojskową West Point postanawiają odizolować Black Spring od reszty świata – właśnie wtedy powstaje też tytułowy Hex. Organizacja ma dopilnować, aby żadne delikatne informacje dotyczące klątwy, wiedźmy, czy życia miasteczka nie wydostawały się na zewnątrz (co w erze Facebooka i Twittera nie jest proste). Mieszkańców indoktrynuje się od najmłodszych lat, obowiązują ściśle określone zasady bezpieczeństwa, a wszelkie ruchy Katherine śledzone są za pomocą aplikacji (dzięki czemu możliwe jest chociażby ukrycie jej, gdyby było ryzyko, że wpadnie na nią ktoś przyjezdny). Aby uniknąć spoilerów powiem tylko, że cała sytuacja opisana jest naprawdę wiarygodnie – sam zacząłem się zastanawiać, czy gdzieś na świecie nie istnieje miejsce w rodzaju Black Spring (poza Koreą Północną).

Z pozoru sytuacja wydaje się prosta – mamy złą wiedźmę, przeklęte przez nią niewielkie miasteczko i przerażonych, ale jakoś radzących sobie w trudnych warunkach obywateli. Prawda jest jednakże dużo bardziej skomplikowana i czytając “Hexa” niejednokrotnie miałem skojarzenie z filmem Davida Lyncha “Blue Velvet” i otwierającą go sceną. Thomas Olde Heuvelt umiejętnie, z początku bardzo dyskretnie, wplata w swoją powieść informacje dotyczące okrucieństwa mieszkańców – od niewielkich złośliwości, przez znęcanie fizyczne i psychiczne, aż po morderstwo. Podobnie jak we wspomnianym przeze mnie “Blue Velvet, pod maską normalności i życzliwości, kryje się zło i zepsucie, uosabiane tylko przez postać okaleczonej (de facto też przez mieszkańców miasteczka) wiedźmy. W trakcie lektury zauważamy, że do obecnej sytuacji Black Spring doprowadziła nie czarownica i jej klątwa, ale ludzka głupota i okrucieństwo.

Tutaj właśnie dochodzimy do jednego z najważniejszych tematów poruszanych przez autora, a mianowicie ludzkiej natury. Mieszkańcy Black Spring od razu skojarzyli mi się z przemyśleniami opata Zerchiego z “Kantyczki dla Leibowitza” (wspaniała książka), według którego źródłem zła na Ziemi jest strach przed bólem, sprawiający że jedynym celem w życiu człowieka staje się bezpieczeństwo za wszelką cenę. Ciągły strach spowodowany trudnymi do przewidzenia wizytami Katherine albo przed tym, o czym postać wiedźmy przypomina mieszkańcom, prowadzi do tego, że miasteczko jest swoistą beczką prochu – jakiekolwiek zaburzenie już i tak chwiejnej równowagi, może pchnąć ludzi do naprawdę strasznych czynów. Jak zachowają się mieszkańcy, gdy poczują się zagrożeni? O tym będziecie musieli już przekonać się sami.

W pewnym momencie jeden z bohaterów stwierdza – Nie rozmawiamy o jakimś dawnym duchu, którego widywało jedynie jakieś natrętne, autystyczne i niedoceniane dziecko, któremu nikt nie wierzył, ale które w ostateczności miało rację. O ile on sam ma na myśli Katherine, o tyle myślę, że cytat ten oddaje też w dużym stopniu myśl przewodnią książki – zło do którego jest zdolny człowiek zawsze okazuje się nieporównywalnie straszniejsze od każdego wampira, potwora z bagien, czy innej maszkary.

Warto wspomnieć też wspomnieć, że styl Heuvelta, przywodzący na myśl chociażby Stephena Kinga (który “Hexem” był zachwycony), sprawia, że książkę czyta się naprawdę znakomicie. Inspiracja autorem  “Lśnienia”, według mnie, nie kończy się jednak na samym sposobie pisania – w trakcie lektury kilkukrotnie przychodziły mi na myśl skojarzenia z chociażby “Mgłą”, czy “Cmętarzem dla zwieżąt”. Na pochwałę zasługuje też wspaniałe, budowane powoli napięcie, dzięki któremu naprawdę trudno oderwać się od czytania.

Jeśli w “Hexie” miałbym wskazać jakąś wadę, byłaby to z pewnością trudna do przeoczenia różnica pomiędzy pierwszą a drugą częścią powieści. Jak można się dowiedzieć z podziękowań, w czasie tłumaczenia książki na angielski, autor nie tylko pozmieniał nazwy miejsc etc., lecz także od nowa napisał zakończenie i kilka ostatnich rozdziałów. Podobnie jednak jak w przypadku “Różańca” Rafała Kosika, nie zaszkodziło to zbytnio całej powieści.

Podsumowanie:

Książka “Hex” to naprawdę dobra powieść grozy. Świat stworzony przez autora jest naprawdę wiarygodny – co jest według mnie nie lada osiągnięciem, gdy akcja powieści dzieje się w czasach współczesnych, a bohaterowie sprawnie przeprowadzają nas przez fabułę powieści. Uważam, że motywem przewodnim książki Heuvelta jest natura ludzka i to, do czego jesteśmy zdolni w sytuacji kryzysu. Gorąco polecam wszystkim fanom literatury grozy – gęsia skórka w trakcie lektury gwarantowana.

Ocena: 8/10

A co Wy sądzicie o „Hexie” Thomasa Olde Heuvelta? Znacie jakieś książki w podobnym klimacie?

Chcielibyście zostać patronami Fantasmarium i pomóc nam w dalszym rozwijaniu portalu? Gorąco zapraszamy do odwiedzenia naszego profilu w serwisie Patronite:



Categories: Horror - książki, Książki

Tags: , , , , ,

2 replies

  1. „Cmentarzem dla zwieżąt”? 3 błędy w jednym tytule… od osoby, która niby czytała książkę, a wyłapane przez kogoś kto jej nawet w ręku nie ma. Na dodatek jeden z błędów to ortograf.
    Powiem szczerze… językowo i stylistycznie Hex jest do kitu… sama historia rzeczywiście wciąga ale zakończenie i „zamknięcie” historii doprowadza do szału i daje poczucie straconego czasu.

    • W angielskim tytule książki też są błędy – celowa sytlizacja mająca sugerować, że napis został wykonany przez dziecko. U nas przetłumaczono to właśnie na „Cmętarz dla zwieżąt” oraz przez inne wydawnictwo jako „Smętarz dla zwieżąt”. 🙂
      Jeśli chodzi zaś o „Hexa”- styl i język jakoś szczególnie mnie nie raziły, może to zasługa właśnie wciągającej historii. Zakończenie – kwestia gustu według mnie. Pozdrawiam.

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Discover more from Fantasmarium

Subscribe now to keep reading and get access to the full archive.

Continue reading