Zwierzęta mają ogromny potencjał alegoryczny. Ich naturalne cechy – przebiegłość węży, powolność leniwców, pracowitość mrówek – pozwala scenarzystom na szybkie dotarcie do sedna przesłania. Wszyscy znamy charakterystykę lisa lub królika i rozumiemy ich relacje w naturze. Z tego miejsca twórcy, używając alegorii, mogą zacząć budować podwaliny pod całkowicie inną historię, niż ta, której podświadomie się spodziewamy. W tym tkwi całe założenie baśni i bajek. Ich moralność operuje na wystarczającej liczbie poziomów, byśmy mogli chłonąć morał swobodnie, nie czując się przy tym pouczani. Jednak alegoria sama w sobie może być niebezpieczną bestią, szczególnie jeśli całość staje się zbyt skomplikowana lub – tak jak Zootopia – zabiera się za skomplikowane tematy. Trzeba być mistrzem, by kontrolować z pozoru prostą, polityczną historię, mając na pierwszym planie zwierzęta na co dzień mieszkające na farmie. Spytajcie George’a Orwella.
Cała historia Zootopii opiera się na tym, że zwierzęta przestały być polującymi i ofiarami, nauczyli się żyć razem w zgodzie, nie zważając na swoje gatunkowe klasyfikacje. Tytułowe miasto to właśnie kolebka gatunkowego oświecenia. Jest podzielone w stylu tematycznych parków rozrywki na biomy reprezentujące poszczególne klimaty, które występują w naturze (las deszczowy, pustynia, tundra) i są zamieszkałe przez odpowiednie dla nich zwierzęta. Centrum miasta przywodzi na myśl Nowy Jork przyszłości, wypełniony stacjami kolejowymi, które są przystosowane w genialny sposób tak do gryzoni, jak i do żyraf. Zootopia radośnie nanosi pastisz nowoczesności na opowiadaną historię. Judy Hopps (której w oryginale niemal perfekcyjnie podkłada głos Ginnifer Goodwin) jest niezmordowaną, młodą idealistką nie dopuszczającą do siebie nawet myśli, że ktoś może zniszczyć jej marzenia – czy to dziecięcy prześladowcy, czy nadopiekuńczy rodzice. Po osiągnięciu sukcesu, jakim jest zostanie pierwszym w historii policji kobiecym gliniarzem-królikiem Judy przenosi się do Zootopii (w polskiej wersji Zwierzogród), miasta w którym 90% populacji to roślinożercy, a 10% to zwierzęta polujące. Ci drudzy mają swojego przedstawiciela na najwyższym szczeblu władzy, ponieważ majorem miasta jest nie kto inny jak Mayor Lionheart (J.K. Simmons), który jest oczywiście lwem. Ta nierówność społeczna sprawia wrażenie kpiarskiej obserwacji stanu życia miejskiego w naszych realiach. I całe szczęście wątek ten nie jest w połowie porzucany, ma nawet przyjemne i inteligentne rozwiązanie.
Gdy nasza krawężnikowa Hopps, z błyskiem w oku i puszystością w ogonie wyrusza wypisywać mandaty parkingowe spotyka Nicka Wilde – cwanego lisa, który bardzo dobrze wie, gdzie się zakręcić, by regularnie wpadało mu do kieszeni kilkaset dolarów (kapitalnie dubbingowany przez Jasona Batemana, dzięki któremu Nick brzmi jednocześnie przytulnie i szyderczo). Kiedy Hopps wyczuwa, że coś jest nie tak, zostaje wplątana w intrygę zaginięcia kilkunastu mięsożernych osobników z różnych części miasta i stawia swoją całą karierę na szali, starając się znaleźć jednego z zaginionych.
Dynamika policyjnego duetu zaczyna trybić w momencie, gdy Hopps okręca Nicka wokół własnego palca, pokonując go jego własną bronią i używa jego znajomości w przestępczym podziemiu, by pomóc sobie w śledztwie. Ich ciągłe próby, by stać się lepszym od drugiego (konsekwencją czego jest zaciskanie się więzi pomiędzy naszymi bohaterami) są dobrze napisane, a jeszcze lepiej pokazane. Przeszłość naszych bohaterów wychodzi na pierwszy plan w momencie, gdy kręgosłup emocjonalny filmu zaczyna się uruchamiać. Co najlepsze – nie dostajemy morałem w twarz, tylko dostarczana nam jest w sposób niuansowy po prostu porażka w obowiązkach. Zresztą główny slogan animacji to „Try Everything”, który delikatnie jest wpajany widzowi przez najlepszą wokalistkę pop Zwierzogrodu – Gazelle (Shakira).
Pomimo tego, że narracyjnie Zwierzogród nie grzeszy oryginalnością, jest pomysłowy i ma wystarczająco wcześniej wspomnianego niuansu i dwuznaczności, by utrzymywać widza w lekkiej niepewności co do finału historii, aż do samego końca. Dużą zasługę w pomysłowości odgrywają też postacie, które okazują się prawdziwą gratką: niezbyt uprzejmy Chief Bogo, któremu podkłada głos Idris Elba jest jedną z głównych atrakcji, szczególnie biorąc pod uwagę predylekcję Idrisa do ostatnich hitów Disneya. Natomiast otyły gepard Officer Clawhauser (Nate Torrence) jest najlepszym przykładem tego, że w tym neo-noir zwierzęta mięsożerne są tak samo nieszkodliwe, jak te roślinożerne.
Pomiędzy paralelą prawdziwego życia a ostatecznym ujawnieniem historii jest coś, jakby rodem wyjęte z Czarnej Siły. W pewnym momencie filmu padają słowa skierowane do mięsożerców, które same w sobie są w pewien sposób rasistowskie (’given up their savage ways’). Od razu przywodzi na myśl mniejszości społeczne, które cierpiały wyparcie ze społeczeństwa wcale nie tak dawno temu, a wszystkiemu towarzyszyły tego rodzaju obelgi. Można też powiedzieć, że według animacji wszyscy pochodzimy z częściowo zepsutego środowiska, które nas otaczało w trakcie dorastania – każda postać ma tutaj swoje wewnętrzne wady i nie są one specjalnie ukrywane. Jeśli ma to brzmienie naprawdę ciężkiego ładunku, jak na familijną animację Disneya, to wiedzcie, że do pewnego stopnia tak jest. Przez dwie godziny trwania animacji i żonglowania policyjnymi procedurami, dramatem, budową świata i momentami poważną, społeczną alegorią Zootopia zaczyna się męczyć pod ciężarem swoich elementów. W tym, że całokształt się pod tym ciężarem nie kruszy zasługa Rich Moore’a (Ralph Demolka) i Byrona Howarda (Zaplątani).
Zootopia częściej bywa inteligentna, niż głupiutko zabawna. Została zbudowana na fundamentach bardzo trafnego komentarza społecznego i chyba najlepszego, jaki zobaczyliśmy w filmach animowanych w 2015 roku. Porównania z Pixarem są nie do uniknięcia, lecz Disney trzyma w swoich rękach pełnometrażową animację, która jest dobrze zorientowana w naszej rzeczywistości, pełna klasy i wizualnie ładna. Mówiące ludzkim językiem zwierzęta to podstawa w filmach dla dzieci, ale zamiast podchodzić do tego stylu bardziej ryzykownie, tak jak zrobił to Madagaskar, Zootopia decyduje się na antropomorficznych bohaterów, którzy stają się jednocześnie parodią prawdziwego życia i fauny. Kolory cieszące oczy, subtelne detale i śliczna animacja to tylko powierzchowne zalety bajki o dużym sercu i ciekawie przedstawionych wartościach. To między innymi dzięki tym atutom, jak i wyżej wymienionym mocnym stronom, pozostanie ona obecna w kanonie Disneya przez lata.
Categories: Filmy
Leave a Reply