„Pieśń Krwi” (Anthony Ryan) – recenzja

Jako, że dobre epickie fantasy to obecnie rzadkość, lekturę “Pieśni Krwi” (pierwszy tom cyklu “Kruczy Cień) Anthony’ego Ryana zaczynałem ze sporymi obawami. Na tylnej okładce możemy się dowiedzieć między innymi, że książka ta jest najlepszym debiutem w tym gatunku fantastyki, od czasów Patricka Rothfussa i Marka Lawrence’a, a sam autor to “mistrz słowa”. Przyzwyczaiłem się już, że zwykle przy takim natężeniu marketingowego języka (zabrakło tylko dobrej recenzji George’a Martina) książka okazuje się w najlepszym razie średnia. Jak było tym razem? Przekonajmy się.

Tradycyjnie zacznijmy więc od strony technicznej. Na pierwszy rzut oka trudno się do czegokolwiek przyczepić – ładna okładka, mapy świata, załączniki z dramatis personae oraz zasadami gry w Keschet, wszystko wygląda dobrze. Co zatem jest nie tak? Korekta leży i kwiczy. Oczywiście, w niemal każdej książce możemy doszukać się kilku literówek, które przeoczył zmęczony redaktor albo po prostu nie wychwycił ich edytor tekstu. Niestety, w “Pieśni Krwi” błędów jest po prostu za dużo i momentami zabierały mi one przyjemność z czytania. Aby nie być gołosłownym – “chlopca”, “jezyki”, “dotknęla”, “wrócil”, “jakiś historie”, “drewno na opadł”, “przechylającgłowęwstronę”, “czyjesteśmy”, “sen pozwali ci mówić”, “pewłnym”, czy nawet absurdalne “te1n sam” – a to tylko niektóre przykłady. Zacisnąłem jednak zęby i kontynuowałem lekturę. Czy było warto?

Uważam, że tak. W “Pieśni Krwi” poznajemy historię syna Lorda Bitew – Vaelina al Sorny, w wieku dziesięciu lat oddanego do Szóstego Zakonu (swoista akademia wojowników), aby w późniejszym czasie stać się jedną z ważniejszych osób w królestwie i Zabójcą Nadziei – nie uprzedzajmy jednak faktów. Najpierw chłopiec przechodzi brutalne szkolenie, w czasie którego dowiaduje się, m.in., czym jest przyjaźń (i jej strata), zwątpienie w ojca, poczucie obowiązku czy lojalność – innymi słowy dojrzewa. Anthony Ryan przedstawił ten proces w bardzo wiarygodny i przy tym interesujący sposób (fragmenty dotyczące relacji Vaelina i jego braci z zakonu  wspaniale oddają ducha braterstwa), za co na pewno należy się duży plus.

Na samym początku powieści Vaelin jest więźniem Cesarstwa Alpirańskiego i za kilka dni ma stoczyć beznadziejny pojedynek z wielkim wojownikiem – Tarczą. W trakcie transportu mężczyzna zaczyna opowiadać historię swojego życia. Tak też skonstruowana jest cała “Pieśń Krwi” – najważniejsze wydarzenia, przedstawiane nam przez głównego bohatera, przetykane są rozmowami z alpirańskim kronikarzem.

Szczególne wrażenie robi na pewno opis samego Szóstego Zakonu – ciężki trening, próby (szczególnie wiedzy),  mistrzowie danych dziedzin walki… jest klimatycznie. Na uwagę zasługują też postacie poboczne takie jak Nortah, Barkus, czy Dentos – Ryan wykreował oryginalnych bohaterów, posiadających własne historie i przekonania. Jak już wspominałem,  relacje pomiędzy braćmi z Szóstego Zakonu to chyba największa zaleta całej powieści (pomimo iż momentami mogą oni brzmieć trochę zbyt dojrzale jak na swój wiek). Bardzo interesujące były też wszelkie interakcje Vaelina z królem Janusem (również dobrze skonstruowana postać poboczna) – bezwzględnym człowiekiem, chcącym za wszelką cenę zapewnić swojej dynastii przetrwanie.

Ryan zbudował intrygujący (chociażby wątek Siódmego Zakonu, czy Ciemność) świat, jednakże zabrakło mi w nim nieco więcej historii i legend (oprócz Wiedźmiego Bękarta – fantastyczny wątek) go dotyczących. Uniwersum “Kruczego Cienia” momentami wydaje się być trochę… puste. Nie dowiadujemy się niczego o starszych rocznikach przyjętych do Szóstego Zakonu, słynnych wojownikach (pomijając Tarczę, którego wprowadzenie zajmuje niecałą stronę, a czcionka jest dosyć duża), dawnych bohaterach etc. Momentami świat “Pieśni Krwi” wydaje się istnieć tylko i wyłącznie dla wydarzeń opisanych w książce, poza tym może sprawiać wrażenie martwego.

W trakcie lektury nie raz wspominałem “Imię Wiatru” – tutaj również towarzyszymy bohaterowi od jego wczesnej młodości i w pewnym sensie dojrzewamy razem z nim. Jeśli w powieści Patricka Rothfussa nie przeszkadzało Wam, że bohater od początku jest “zbyt potężny” i dosyć szybko zdobywa kolejne zaszczyty, powinniście odnaleźć się również w książce Anthony’ego Ryana (nie ukrywam jednak, że książki tego pierwszego podobały mi się zdecydowanie bardziej). Język jest może mniej kwiecisty, ale w zamian za to dostajemy dużo więcej akcji.

Pomimo przytoczonych przeze mnie wad, “Pieśń Krwi” czyta się lekko i przyjemnie i trudno mi precyzyjnie określić dlaczego. Pierwszy tom “Kruczego Cienia” przypomina mi koszykarza, który chociaż nie opanował żadnej umiejętności do perfekcji, we wszystkim jest albo dobry, albo przynajmniej solidny – co w sumie czyni go ponadprzeciętnym. Taka właśnie jest debiutancka powieść Anthony’ego Ryana – ma swoje mankamenty, ale koniec końców jest naprawdę dobrą lekturą.

Bym zapomniał – zakończenie powieści jest naprawdę zaskakujące i według mnie po jego przeczytaniu trudno nie sięgnąć po następny tom.

Podsumowując:

Chociaż “Pieśń Krwi” nie jest może specjalnie oryginalnym (podobne historie historie pojawiały się już nie raz), czy wstrząsającym doświadczeniem, jednakże autorowi udało się stworzyć naprawdę ciekawą historię i umieścić w niej interesujących bohaterów, dzięki czemu niemal osiemset stron pokonuje się niezwykle szybko. Pomimo iż świat powieści może czasem wydawać się nieco ograniczony, nie przeszkadza to w czerpaniu przyjemności z lektury. Największą wadą książki (a raczej naszego wydania), według mnie, jest masa trudnych do usprawiedliwienia literówek i innych błędów typowo korektorskich. Jeśli jesteście fanami epickiego fantasy i szukacie dobrej rozrywki, “Pieśń Krwi” to na pewno dobry wybór.

Ocena: 6.5/10

PS. Jak Wy oceniacie tę książkę?



Categories: Fantastyka, Książki

Tags: , , , , , , , , ,

2 replies

  1. Rzeczywiście błędy strasznie przeszkadzają w lekturze. Fabuła jest ciekawa, ale liczne literówki tak mnie irytowały, że nie dotrwałam do końca powieści.

    • No niestety, błędów jest zdecydowanie za wiele. Według mnie jednak warto się przemęczyć (albo sięgnąć po wersję angielską :)).

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Discover more from Fantasmarium

Subscribe now to keep reading and get access to the full archive.

Continue reading