Tekst zawiera kilka konkretnych spoilerów. Jeśli jeszcze nie oglądaliście pierwszej części Obcego, to odradzam czytanie. Film nie jest długi a należy do klasyki gatunku, więc wypada znać. Gdy po seansie nadal będzie interesować Was moja teoria, to wiecie, gdzie wrócić.
Czy zdajecie sobie sprawę, że jest trzech złych w Obcym? Mamy oczywiście ksenomorfa oraz zdradliwego androida Ash’a. Ale jest jeszcze ktoś. Ktoś tak przebiegły i podstępny, że nawet oglądając Obcego po raz setny, prawdopodobnie go przegapiliście. Mowa o kocie Ripley – Jonesym, uroczym, aczkolwiek dwulicowym zdrajcy. Jak tu go nie kochać?
Obecność kota na statku to tradycja sięgająca tysięcy lat wstecz, więc jest coś krzepiącego a jednocześnie nostalgicznego w tym, że załogę USCSS Nostromo dostajemy w komplecie ze swoim własnym galaktycznym kocurem. Co ciekawe, nie ma o nim żadnej wzmianki w ‘creditsach’, ale po przeczesaniu internetów można się dowiedzieć, że jest grany przez dwa różne koty (jeden z nich zwany ’Ginger’).
Pierwszy raz, kiedy spotykamy Jonesy’ego, je on posiłek przy stole, na równi z resztą załogi. Drugi raz kiedy pojawia się na ekranie, nonszalancko liże sobie łapę, a następnie w kluczowym momencie filmu – siedzi za androidem na wcześniej wspomnianym ‘kuchennym’ stole, gdy Kane decyduje się na ‘baby boom’. Tutaj rzeczy zaczynają nabierać konkretnych kształtów. Zwierzęta idące na pierwszy ogień w horrorach to już filmowe cliché. Przypomnijcie sobie te wszystkie psy, które węsząc coś podejrzanego, zaczynały warczeć i szczekać tylko po to, by za chwilę zakończyć swój żywot brutalnie uciętym skomleniem. Albo kanarek, który pada na początku Poltergeista, wróżąc nadejście wszyscy wiemy czego. Ale nie Jonesy. Jonesy nie jest pierwszym, który pada ofiarą. W zasadzie razem z Ripley przeżywa wszystkich członków załogi. Całkiem niezłe osiągnięcie jak na zwykłego rudzielca, ale jak on to robi?
Każdy, kto posiada lub posiadał kota zdaje sobie pewnie sprawę z jednego bardzo prostego faktu. Te stworzenia mają wręcz zakodowane w ich małych główkach, że wszystko, co jest mniejsze, warto gonić. Wystarczy kilka bodźców zewnętrznych i pościg gotowy. Instynkt behawioralny, o ile się nie mylę. Co prawda, nie widzimy tego w filmie, ale istnieje bardzo duża szansa, że wyglądało to tak: W momencie, gdy dzieciątko kończy robić Kane’owi jesień średniowiecza z klatki piersiowej i zaczyna pełznąć po ziemi w poszukiwaniu jakiegoś miejsca, gdzie będzie mogło spokojnie dorosnąć, instynkty kota zaczynają szaleć, wysyłając proste sygnały do mózgu, coś w stylu – ‘Szczur! Goń go!’ – a Jonesy, jak na kota przystało rzuca się w pościg. Jest to silniejsze od niego. Kilka scen później, Brett (Harry Dean Stanton) zostaje pierwszą przekąską Obcego, właśnie szukając kota. Zbieg okoliczności? Nie sądzę.
Oto teoria – Jonesy nie tylko dogonił Obcego, ale również go złapał. Ku jego zdziwieniu nie smakował jak pasztet z królika zmielony przez ekspertów z Whiskas. W ogóle nie smakował, więc Jonesy go puścił. Mały Alien zmierzył kota swoim jeszcze kształtującym się wzrokiem, zauważył potencjalnego sojusznika i w tylko dla nich zrozumiałym języku wyszeptał – ‘Hej, kocie, wyrosnę na ponad dwumetrowego i wygłodniałego potwora, z kwasem zamiast krwi. Każda żywa istota na tym statku zginie, ale jeśli będziesz współpracować, pozwolę Ci żyć.’ Postawiony przed takim wyborem Jonesy miał tylko jedną opcję – pożegnać się ze swoimi ziemskimi przyjaciółmi. Zatem robi za przynętę i w sumie jednocześnie dywersję, żeby Obcy mógł dokonać pierwszego mordu bez żadnych komplikacji, wykonując finisher za plecami niczego nie spodziewającego się Bretta. Popatrzcie tylko na to, jak zadowolony z siebie jest Jonesy, kiedy Obcy atakuje. Dlaczego kamera miałaby robić zbliżenie na jego mordkę, jeśli był niewinny? To twist wart samego Keysera Soze’a. Przecież to genialne!
Oglądając film z wiedzą, że kot i Obcy kolaborują, można zauważyć, że Jonesy faktycznie robi za dywersanta, wyprowadzając w pole całą załogę (nawet jej tracker). Chcecie więcej dowodów? Spróbujcie wyjaśnić, dlaczego Obcy nie urządza sobie z kota apéritifa, gdy ten siedzi w swojej klatce. Jedyne co robi, to przewraca ją pełen irytacji. Nie jest to zachowanie drapieżnika, który czerpie przyjemność z soczystego zabójstwa. Jonesy właśnie go poinformował, że statek zaraz ulegnie destrukcji, więc Obcy w końcu przestał się dąsać. Kot zaprosił go do kabiny ewakuacyjnej, bo skąd Obcy miałby wiedzieć, że właśnie tam ma się ukryć?
Na samym końcu jak wiemy Ripley wysadza ksenomorfa w przestrzeń kosmiczną i jako jedyna z całej załogi, wraz z kotem, wychodzi z tego cało. Jonesy musiał konkretnie odetchnąć z ulgą (nie miał już szansy spotkać się z żadnym innym Obcym, bo w sequelu Ripley zostawia kota w domu). Jeśli ciągle wątpicie w historię niewiarygodnie dwulicowego Jonesy’ego, zastanówcie się nad ostatnią linią dialogu w filmie. Wbrew pozorom nie jest to powszechnie cytowane ‘This is Ripley, last survivor of the Nostromo, signing off’, tylko ‘Come on, cat.’ Nawet to ostatnie słowo w filmie należy do Jonesy’ego.
PS. Fanów filmów sci-fi zapraszamy również do lektury listy najlepszych filmów w tym gatunku.
Categories: Filmy
Błyskotliwa teoria (podobna do tej o Yar Yar Bingsie – Mrocznym lordzie). Nie lubię kotów. Jestem gotów ją zaakceptować.
Ja podobnie. 🙂
Jak mógł złapać obcego… A kwas…lekkie nadgryzienie i po kocie by bylo