„Gar’Ingawi. Wyspa Szczęśliwa. Tom I” (Anna Borkowska) – recenzja

O istnieniu napisanej w stanie wojennym książki benedyktynki Anny Borkowskiej – “Gar’Ingawi. Wyspa Szczęśliwa – Tom I – Oczekiwanie” dowiedziałem się z listy najlepszych polskich powieści fantastycznych, według magazynu Esensja (zajęła tam ona 32. miejsce). W notce wydawniczej ktoś pokusił się nawet o bardzo ryzykowne zestawienie tej lektury z dziełami J.R.R Tolkiena i Ursuli Le Guin. Jaka jest w rzeczywistości? Zapraszam do lektury recenzji.

Zaczynając od kwestii technicznych – okładka “Gar’Ingawi”, zaprojektowana przez Monikę Lipiec, jest bardzo ładna i przywodzi na myśl skojarzenia z chociażby grą “Morrowind” (szkoda, że nie zdecydowano się na umieszczenie w tym wydaniu innych ilustracji, pomijając mapę świata). Trochę sztuczny wydaje mi się niestety podział powieści na tomy (tak jak w przypadku “Malowanego człowieka” Petera Bretta) – “Oczekiwanie” ma tylko 191 stron, a całość “materiałów dodatkowych” stanowi bardzo krótka notatka dotycząca autorki. Jeśli chodzi o sprawy techniczne, to chyba tyle, przejdźmy do samej treści lektury.

Mieszkańcy Gar’Ingawi nie znają pojęć takich jak wojna, kara, czy przemoc, ludzie wydają się spokojni i szczęśliwi, między innymi dlatego, że “nikt się niczemu zanadto nie dziwi”. Życie wyspiarzy zorganizowane jest wokół powrotów tajemniczego Jasnego Brata (zwanego Orem), który przybywa co 4-5 pokoleń, przechadza się z jednej strony wyspy na drugą i znika. Mieszkańcy wierzą w to, że kiedyś zostanie on z nimi na dobre i obejmie rządy nad Gar’Ingawi. Właśnie w tym miejscu zaczyna się akcja powieści Anny Borkowskiej.

Muszę przyznać, że po pierwszych dwudziestu stronach lektury, byłem bardzo zaintrygowany światem wykreowanym przez autorkę. Z jednej strony Gar’Ingawi wydaje się sielankową krainą szczęścia, z drugiej jednak pojawiają się zdania takie jak “szczęście było tylko formą czekania – przypuszczalnie najznośniejszą”, które podważają wcześniejsze wrażenie (mnie skojarzyło się to z wierszem “Raj” Gałczyńskiego, gdzie anioły, pomimo iż są w raju, marzą). Co się stanie, kiedy na Gar’Ingawi pojawi się ktoś chcący wykorzystać specyfikę wyspy do własnych celów (nieco przypominający Kurtza Josepha Conrada)? Czy wiara mieszkańców przetrwa, czy może porzucą oni Jasnego Brata? Jak potoczą się losy przebiegłego księcia Ungany? Jakie jest przeznaczenie Taguna? Aby uzyskać odpowiedzi na te pytania będziecie musieli… najprawdopodobniej poczekać na drugi tom. Tu właśnie pojawia się, według mnie, największy mankament najnowszego wydania “Gar’Ingawi”.

Po zakończeniu lektury pierwszego tomu miałem nieodparte wrażenie, że przeczytałem tylko “wersję demo” jakiejś większej całości. Niektórzy bohaterowie wydają się mieć potencjał (chociaż nie zbliżają się nawet do reklamowanych na tylnej okładce “epickich herosów sagi”), opisywane wydarzenia dotykają interesujących zagadnień, takich jak “walka dobra ze złem” (ale znowu – nie jest to “wielka walka o sumienia i serca wyspiarzy”), wiara, czy znaczenie oczekiwania w naszym życiu, a świat jest wykreowany naprawdę ciekawie (na tyle, na ile pozwala 191 stron), ale wszystkiego jest po prostu za mało. Nie miałem niestety jeszcze możliwości poznania reszty historii opisywanej przez Annę Borkowską, ale ta jej część zawarta w “Gar’Ingawi. Tom I” nie zrobiła na mnie wrażenia, a o wspomnianych wcześniej porównaniach z Profesorem, czy Ursulą Le Guin nie ma nawet co dyskutować.

Podsumowanie: Niestety, huczne zapowiedzi w stylu “Rozmach zapierający dech w piersiach. Emocje, moc i nadzieja”, czy “legendarne polskie fantasy” nijak mają się do “Gar’Ingawi” (a przynajmniej do jej pierwszego tomu), a przywoływanie nazwisk nieśmiertelnych sław świata fantasy oraz nienaturalny podział na tomy wyrządziły tej powieści krzywdę. Są tutaj pewne światełka nadziei, pozwalające mieć pewną nadzieję, na “lepsze jutro”. Polecam zaczekać na pełne wydanie powieści albo wypożyczyć całość z biblioteki.

Ocena: 4.5/10

 



Categories: Książki, Polska fantastyka, Różne

Tags: , ,

6 replies

  1. Nigdy nie słyszałam o tej książce ale po przeczytaniu Twojej recenzji chyba nie żałuje ze nie wpadła w moje ręce . Lubię rozbudowane światy fantasy , knigi po kilkaset stron a te 191 chyba nie zapewni mi zbyt wiele rozrywki wiec sobie odpuszczę . Pozdrawiam

    • Też preferuję rozbudowane światy. Jak już napisałem w recenzji, może to po prostu kwestia tego złego podziału na tomy – pierwsze, pełne wydanie miało 552 strony chyba (niebawem wypożyczę). Tak czy siak, dzięki za komentarz i również pozdrawiam.

  2. Wielka szkoda, że powieść została tak odarta przez zapowiedzi i dziwaczne podzielenie na tomy. Być może całość okazałaby się faktycznie gratką, może by nawet zachwyciła, ale wersja „demo” nie zachęca… Jeżeli trafię na pełne wydanie to może zaryzykuję, ale z pewnością nie sięgnę po ten jeden, samotny tom…

  3. Pierwsze widzę, pierwsze słyszę i nie czuję się zachęcona.

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Discover more from Fantasmarium

Subscribe now to keep reading and get access to the full archive.

Continue reading