„Dom z liści” (Mark Z. Danielewski) – recenzja

“ W domu Ojca mego jest mieszkań wiele. Gdyby tak nie było, to bym wam powiedział. Idę przecież przygotować wam miejsce…”

Muszę przyznać, że lekturę “Domu z liści” Marka Z. Danielewskiego zaczynałem z dużymi oczekiwaniami. Bardzo wysokie oceny na portalach książkowych, liczne recenzje zapowiadające “niepowtarzalne, przerażające przeżycie” oraz aura legendy otaczająca ten tytuł, sprawiły, że mogłem spodziewać się czegoś wstrząsającego. Jak było w rzeczywistości? Przekonajmy się.

"Dom z liści" Mark Z. Danielewski

Co do strony technicznej – “Dom z liści” w Polsce został wydany po raz pierwszy dosyć niedawno (październik 2016), a tego niełatwego zadania podjęło się wydawnictwo Mag. Twarda, ładna okładka, brak zbędnych udziwnień, ładne ilustracje – wszystko jest tak jak być powinno i można rozpocząć czytanie.

Dom z liści” jest książkowym przedstawicielem gatunku szerzej znanego w świecie filmowym, a mianowicie – “found footage” (“Paranormal activity”, “Sinister”, “Blair Witch Project” etc.). Po śmierci tajemniczego, ślepego starca (Zampano), w posiadanie jego notatek dotyczących “Relacji Navidsona” (bardzo znanego filmu w świecie stworzonym przez autora) wchodzi pracownik salonu tatuażu – Johny Wagabunda, którego życie ulegnie od tej chwili drastycznym zmianom. Wraz z czytaniem kolejnych zapisków staruszka, mężczyzna zaczyna popadać w coraz większą paranoję. O czym jest sama “Relacja”? Opowiada ona historię Willa Navidsona, słynnego fotografa, który postanawia ratować swoje małżeństwo, przeprowadzając się wraz z żoną i dziećmi do domu przy Ash Tree Lane, co ma zagwarantować rodzinie spokój i czas na ochłonięcie od konfliktów, spowodowanych niebezpieczną pracą mężczyzny. Jak to zwykle jednak bywa, nie wszystko idzie zgodnie z planem.

Zanim napiszę coś więcej na temat samej fabuły “Domu z liści”, warto wspomnieć o bardzo nietypowej strukturze tego horroru, która sama w sobie zasługiwałaby na odrębny artykuł. Przypisy zawierają odwołania do nieistniejących książek (albo jeszcze innych przypisów) i fikcyjnych wypowiedzi znanych osób (np. Stephena Kinga, czy Stanleya Kubricka) i czasem zajmują wiele stron, po przeczytaniu których trzeba wrócić do miejsca, gdzie się zaczęły. Zmianom narratorów natomiast, będą też towarzyszyć różne dostosowane do nich fonty wykorzystywane w tekście. Ponadto w książce pojawia się wiele przekreśleń i uciętych fragmentów, a słowo “Dom” zawsze zapisywane jest kolorem niebieskim.

Niektóre nietypowe rozwiązania Danielewskiego mogą się podobać – na przykład kiedy jeden z bohaterów porusza się w wąskim tunelu, układ tekstu na stronie ma podkreślać jego zmniejszające się pole widzenia. Zdarza się też, że trzeba odwrócić książkę do góry nogami, aby przeczytać dany fragment. Czasem jednakże zbyt długie przypisy ciągnące się przez wiele stron, nużące wypowiedzi “naukowców”, spisy sprzętu, losowe listy nazwisk etc. po prostu rozbijają akcję i irytują (bardzo!).

Wracając na chwilę do fabuły – pewnego dnia, przechadzając się po swojej bezpiecznej przystani która uleczy rodzinne relacje, domownicy zauważają, że w domu jest pomieszczenie, którego po prostu nie powinno w nim być (patrząc z zewnątrz, jego istnienie jest nawet fizycznie niemożliwe). Co to takiego? Bardzo długi, pełen pustych pomieszczeń korytarz, którego układ zmienia się w sposób losowy (czy aby na pewno?). Co się w nim znajduje? Czym tak naprawdę jest Dom? O tym będziecie musieli przekonać się sami.

Muszę przyznać, że po lekturze “Domu z liści” mam bardzo mieszane uczucia. Niektóre fragmenty są po prostu fantastyczne i nie pozwalają oderwać się od książki (listy od matki Wagabundy, “Eksploracje”, czy też inne opisy wnętrza Domu), a przy innych czułem się tak, jakbym sam znalazł się koszmarze, z którego nie mogę się wybudzić (część przypisów Johnego, fragmenty z wypowiedziami psychologów i znanych osób). Czasem trudno mi było niestety stwierdzić, czy powodem strachu jest ciężki, niepokojący klimat budowany przez autora, czy wydłużające się przypisy i mało przystępne fragmenty.

Dom z liści” to bardzo dziwna lektura, która przez swoją nietypową budowę nie jest przeznaczona dla każdego. Jeśli więc szukacie lekkiego horroru do poczytania – to nie to. Dla mnie książka ta była momentami wciągającym, a momentami uczącym pokory i cierpliwości doświadczeniem, którego jednak mimo wszystko nie żałuję.

Podsumowując: Pomimo iż niektóre sceny faktycznie pełne są symboliki i ukrytych znaczeń, to jednak w bardzo często na myśl przychodził mi zmyślony cytat Stephena Kinga (który został przytoczony w “Domu z liści”) – “Symbole srymbole, Pewnie, że są ważne, ale weźmy na przykład wieloryba kapitana Ahaba. No, to jest symbol co się zowie. Niektórzy mówią, że oznacza boga, sens i cel; inni, że reprezentuje pustkę i bezcelowość. Sęk w tym, że często zapominamy, że wieloryb Ahaba był także po prostu wielorybem”, a akurat ten wieloryb był bardzo złośliwy i trudny w odbiorze.  Jeśli szukacie dobrego, klasycznego horroru do przeczytania, książki Danielewskiego niestety polecić nie mogę, jeśli natomiast macie siłę i ochotę na podjęcie się literackiego wyzwania i wzięcie udziału w swoistym eksperymencie – “Dom z liści” będzie dla Was ciekawą propozycją.

Ocena: 6/10

PS. Jeśli podobał Wam się „Dom z liści”, zachęcamy też do lektury naszych list „opowiadania weird fiction, które warto przeczytać” oraz „najlepsze książki weird fiction„. 



Categories: Horror - książki, Klasyka, Książki, Różne

Tags: , , , ,

5 replies

  1. Lubię takie książki, które pozostawiają mieszane uczucia 🙂 Zmuszają do większej refleksji nad nią oraz do ponownego zagłębienia się w niej za jakiś czas 🙂

    • W takim razie „Dom z liści” może być dla Ciebie ciekawą propozycją. Sam nie wiem, czy odważyłbym się drugi raz przejść przez niektóre fragmenty. 🙂

  2. Ta książka wydaje się być przede wszystkim literackim eksperymentem, dopiero w następnej kolejności powieścią. Jestem jej strasznie ciekawa, chociaż nie ukrywam, że trochę mnie zastopowałeś.

    • Hmm, powiem tak – fragmenty dotyczące Domu i eksploracji są naprawdę fantastyczne. Wydaje mi się, że warto spróbować pomimo innych niedogodności.

Trackbacks

  1. „Pokój” (Gene Wolfe) – recenzja

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Discover more from Fantasmarium

Subscribe now to keep reading and get access to the full archive.

Continue reading